Grupy improwizacyjne od dziesięcioleci są bardzo popularne na świecie, od kilku lat coraz modniejsze są i w Polsce. Wykorzystują techniki aktorskie, m.in. Violi Spolin, Lee Strasbergera i Jerzego Grotowskiego, by z pomysłów publiczności stworzyć na scenie, bez wcześniejszego przygotowania, widowiska oscylujące między teatrem i kabaretem.
O modzie na improwizację w "Rozmowach po zmroku" mówili aktorzy-improwizatorzy: Agata Biłas (Grupa Improwizacyjna "Dźwięk Dż"), Michał Sufin (Klancyk) i Mariusz Cichocki (Lubieto).
W USA i Anglii powstają całe spektakle oparte na improwizacji. – Bo tam początki tej formy to lata 60. i 70. ubiegłego wieku. U nas jest spore zapóźnienie, bo tak na dobry improwizacje ruszyły dopiero w XXI wieku. W USA to gigantyczna przestrzeń artystyczna, ruch, który można porównać z jazzem – mówił Michał Sufin.
Aktor przyznał, że kiedy sam w 2004 r. zaczynał przygodę z improwizacją, efekty nie były najlepsze. - Były raczej głosy, że nam to kiepsko wychodzi. I nie ma się czemu dziwić, bo to były początki. Ja bym chyba nie poszedł na nasze przedstawienie z 2004 r. – przyznał z uśmiechem.
Grupy improwizacyjne mają często korzenie kabaretowe. – Ta nasza zabawa w improwizacje jest odskocznią od kabaretów. Ale nas też bardzo rozwija i daje możliwość rozwoju na scenie, bo kabaret jednak ogranicza – mówiła Agata Biłas.
Improwizacją można zajmować się z bardzo różnym bagażem zawodowym. Mariusz Cichocki to absolwent SGH i student prawa. – Improwizacja przekłuwa się na tyle dziwnych aspektów życia, że ciągle mnie zadziwia, gdzie mogę ja wykorzystać – mówił aktor w radiowej Dwójce.
Dla kogo są przedstawienia improwizowane? – Przychodzą tacy, których to ciekawi, bo to gra i zabawa, trochę jak powrót do przedszkola, pozytywna atmosfera. Dla niektórych to styl życia, przychodzą między zajęciami jogi a feng shui. Są też i tacy, którzy chcą się spotkać z ludźmi w fajnej atmosferze, a są też babcie z wnuczkami. Chodzi raczej o to, czy ktoś jest otwarty i chce wypróbować swoja wyobraźnię – twierdzi Michał Sufin.
Agata Biłas dodaje, że przedstawienia grane są głównie w klubach młodzieżowych, stąd wiele młodych osób na przedstawieniach. - A to, co robimy na scenie i co z nas wychodzi, to nasze poczucie humoru, ale stymulowane też przez publiczność. Widzowie mają na nas duży wpływ przez to, jak odbierają pewne rzeczy. Urok improwizacji polega na tym, że to wydarzenie jednorazowe, to się więcej nie powtórzy, nikt inny tego nie zobaczy, nie można porównać dwóch spektakli – tłumaczyła aktorka.
O tym, jak teatr improwizowany wygląda od kuchni, słuchaj w nagraniu audycji.
"Rozmowy po zmroku" prowadził Paweł Siwek.