Polskę odwiedził po raz pierwszy w 1981 roku. Jak wspominał Marcin Bornus-Szczyciński, nie tylko muzyczny przyjaciel Hogwooda, publiczność Filharmonii Narodowej była wtedy zszokowana delikatnym, nie-symfonicznym brzmieniem Academy of Ancient Music.
- Sala była wypełniona po brzegi. Zdziwił nas brak dużej ilości krzeseł i pulpitów na scenie - wspominał gość Magdaleny Łoś. - Nagle pojawiła się garstka osób. Wszyscy myśleli, że to ludzie odpowiedzialni za aranżowanie sceny. Ale oni niepostrzeżenie wyjęli instrumenty i zaczęli grać Vivaldiego. Pierwszych dźwięków nikt nie usłyszał, bo zagłuszyły je rozmowy. Potem jednak słuchaliśmy już w wielkim napięciu i zachwycie - opowiadał. Tego pamiętnego wieczoru bisom nie było końca.
Właśnie owa subtelność brzmienia stała się wyznacznikiem większości - solowych i zespołowych - kreacji Hogwooda. - Był znakomitym klawesynistą, organistą i dyrygentem. Ale jego największą pasją pod koniec życia stał się klawikord. Instrument, o którym żartuje się, że nikt go nie słyszał. Doskonały symbol właściwych Hogwoodowi wyrafinowania, delikatności oraz introwertyzmu - uważa Bornus-Szczyciński.
W audycji "Między dźwiękami" słuchaliśmy między innymi fragmentu legendarnego koncertu w Filharmonii Narodowej, ale też pochodzących z tego samego 1981 roku nagrań muzyki C.P.E. Bacha na klawikord solo. Christopher Hogwood miał już wtedy za sobą studia w Pembroke College na Uniwersytecie w Cambridge (m.in. u Raymonda Lepparta i Gustava Leonhardta) oraz 8 lat pracy z autorskim zespołem. Z Academy of Ancient Music nagrał ponad 200 płyt z muzyką dawną. Ale interesował się także XX-wiecznym neoklasycyzmem oraz prowadzeniem konwencjonalnych orkiestr. Przez ostatnie trzy sezony był między innymi pierwszym gościnnym dyrygentem Filharmonii Poznańskiej.
Zanim jednak rozpoczęła się błyskotliwa kariera Academy of Ancient Music, Christopher Hogwood współtworzył - wraz z Davidem Munrowem - znakomity Early Music of Consort of London. Gotyk to niezbyt typowy wybór dla "klawiszowca". - To dowodzi, że nie chodziło mu o wirtuozerię, lecz o badanie dawnego repertuaru i odkrywanie białych plam. Wielu klawesynistów zaczynało karierę od wykonania i nagrania kompletu Partit Bacha. On wolał sięgać na przykład po XIV-wieczną muzykę florencką na portatyw - zwróciła uwagę Ewa Obniska.
A dlaczego dokonane przez Academy of Ancient Music nagranie "Mesjasza" Händla zmieniło oblicze wykonawstwa - nie tylko muzyki dawnej? Zachęcamy do wysłuchania "Rozmów o muzyce".
mm/mc