Herbs
"Na polskim bazarku jest tak, że grasz dobrze - nie masz szans. Ale i tak jest już kilka wytwórni, które chcą wydawać płyty z muzyką, a nie tylko z cycem i jednym wątpliwym hitem. Jeśli chodzi o teledyski takich zespołów, to mogą być wyemitowane tylko w internecie" – mówi w kontekście pracy nad ostatnią płytą "Herbs" Marsjia, głos zasilający Loco Star. W kwietniu na rynek trafiła druga płyta zespołu. Wielowarstwowość krążka sprawia, że słuchając go, odbywamy podróż przez alternatywny pop, elektronikę sensualną, nu jazz. Kompozytorem i producentem grupy jest Tomasz Ziętek. Brzmienie jego trąbki możemy usłyszeć na płytach wielu polskich artystów. Niedawno do zespołu dołączył Pat, którego dźwięki basu zasilały wcześniej Homosapiens. Na krążku "Herbs" gościnnie wystąpili jeszcze Macio Moretti (perkusja) oraz Paweł Nowicki (wibrafon). "Herbs" polecam zwłaszcza tym, którzy cenią sobie odkrywanie muzycznych smaczków stopniowo, warstwa po warstwie.
Z Marsiją rozmawia Magdalena Zaliwska
Magdalena Zaliwska: Co teraz dzieje się z Loco Star? Koncertujecie w związku z wydaniem płyty "Herbs"?Marsija: Staramy się grać jak najwięcej, chociaż nie jest to takie proste. Lato to okres festiwalowy i kluby nie organizują zbyt wielu koncertów. Trasę koncertową zagramy jesienią. W najbliższym czasie wybieramy się na kajaki (śmiech), a jak będzie zimno, znowu usiądziemy do pisania piosenek.
Ostatni wielki koncert, na jakim graliście, to Open'er. Jak wspominasz ten występ? M.: Jesteśmy zadowoleni z występu na Open'erze, jednak niewiele z niego pamiętam. Byłam bardzo zdenerwowana. Publiczność przyjęła nas z otwartymi ramionami. Cieszyło mnie to, że reagowali na zapowiadane piosenki, co potwierdzało, że znają naszą płytę.
M.Z.: Loco Star powstał w 2003 roku, pierwszą płytę "Loco Star" wydaliście rok później. Na krążek "Herbs" musieliśmy czekać cztery lata. Dlaczego tak długo?
M.: Może dlatego, że wszystko robimy sami. Nikt nam nie pomaga i każdy ruch jest z naszej strony dokładnie przemyślany. Nad piosenkami pracujemy w domu. Sami narzucamy sobie tempo.
[----- Podzial strony -----]
M.Z.: Czyli nie mieliście problemu ze znalezieniem odpowiedniego wydawnictwa, jak to zwykle bywa przy wydawaniu tak specyficznej muzyki jak wasza? Chcieliście tylko, by ta płyta była "dopieszczona"?
Loco Star
M.: Wtedy nie myśleliśmy nawet o wydawnictwie, ale jeśli o to chodzi, wydaje mi się, że jest już kilka wytwórni, które chcą wydawać płyty z muzyką, a nie tylko z cycem i jednym wątpliwym hitem. Jest też coraz więcej zespołów, które chcą wydawać płyty, przy których już na starcie wiadomo, że ich sprzedaż będzie niska. Nie chodzi tu o to, że słabo grają i nie mają szans. Na polskim bazarku jest odwrotnie. Grasz dobrze – nie masz szans. Problemem są głównie polskie media. Które nie dopuszczają fajnych zespołów do szerszej publiczności. Z pomocą i dzięki wielu naszym przyjaciołom udało nam się nagrać świetny teledysk do piosenki "Steppin". Niestety, wszystkie stacje pseudomuzyczne oprócz ForFunTv odpowiedziały zgodnym chórem, że nie zarobią, puszczając taką muzykę i nie wyemitują teledysku Loco Star. W związku z tym możemy orzec, że w tej chwili teledyski robi się wyłącznie do internetu, a ludzie dowiadują się o zespołach takich jak Loco Star z muzycznych portali internetowych.
Przy pierwszej płycie otrzymaliśmy propozycję od jednego z wydawców, ale musielibyśmy zmienić na niej niemal wszystko. Zdecydowaliśmy się wydać w małej firmie, która niczego nam nie zapewniała. Dziś jednak nikomu bym tego nie poleciła. Lepiej wziąć jakiś mały kredyt i wydać płytę samemu. Będziecie chociaż wiedzieli, ile egzemplarzy się sprzedało (śmiech). Wychodzimy z założenia, że lepiej robić małe kroczki, ale dające satysfakcję i poczucie, że zrobiło się coś naprawdę dobrego i swojego. Z wydaniem "Herbs" było tak, że po zakończeniu pracy nad kilkoma utworami zawieźliśmy je do Kayaxu. Płytę zostawiliśmy na portierni. Po kilku dniach odezwał się do nas Tomik (szef Kayaxu) i zaproponował współpracę. Mieliśmy całkowitą wolność w doborze utworów, tworzeniu ich ostatecznego brzmienia. Sami też decydowaliśmy o wyglądzie okładki i w jaki sposób będziemy promować naszą płytę, otrzymując jednocześnie pomoc i porady z Kayaxu . Na razie jesteśmy z tej współpracy bardzo zadowoleni.
M.Z.: Alternatywny pop, nu jazz, chillout, elektronika - te wszystkie gatunki wymienia się najczęściej w kontekście wspomnianego krążka. W jaki sposób sama byś ją zakwalifikowała?
M.: Wydaje mi się, że to jest jednak wciąż płyta popowa, ale oczywiście i elektroniczna. Nagrywaliśmy też partie żywych instrumentów. To muzyka łatwa do słuchania dla ludzi, którzy takową się interesują. Jest też wielowarstwowa. Czasem nasi słuchacze mówią, że przesłuchali płytę po raz enty i znów odkryli coś, czego wcześniej nie słyszeli. To piosenki dla wrażliwców.
M.Z.: Pamiętam, jak po wydaniu pierwszej płyty "Loco Star" powiedziałaś, że trudno jest ci sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała wasza kolejna płyta, że sama nie wiesz, czy uda się wam oddać na niej dokładnie to, o co wam chodzi. Czy rzeczywiście na płycie "Herbs" to się udało, czy mamy czekać na kolejną płytę?
M.: Jesteśmy bardzo zadowoleni z płyty "Herbs". Nie mam pojęcia, jak Tomek to robi, ale wyczarowuje zupełnie nieoczekiwane i piękne dźwięki, do których idealnie mi się śpiewa. Pierwsza płyta była na miarę naszego rozwoju muzycznego i umysłowego w tamtym momencie. Co prawda wtedy też byliśmy starymi dziećmi, nie wiem, czy teraz nie jesteśmy jeszcze bardziej dziecinni (śmiech). Na pewno teraz umiemy dużo więcej. Znamy też więcej ludzi, którzy mogli zagrać na płycie czy udostępnić jakiś instrument, coś doradzić. Nagrywając ją, nie myśleliśmy o tym, co to ma być, nie myśleliśmy o tym, że to ma być spójne. Może przez to każdy utwór jest w nieco innym stylu i jest inną opowieścią. Nad każdą piosenką siedzieliśmy miesiącami. Mówiąc "myśmy", mam na myśli głównie Tomka. To on siedział po nocach, pieszcząc każdy osobny dźwięczek. Wcześniej nie mieliśmy wielu instrumentów i programów komputerowych, które teraz są dostępne. Nawet gdybyśmy mieli do tego wszystkiego dostęp, to i tak pewnie nie wiedzielibyśmy, jak tego wszystkiego użyć. Efekt końcowy bardzo nas cieszy, choć nie był to jakiś szał kreatywności. Praca nad nowymi piosenkami przychodzi nam z trudem.
[----- Podzial strony -----]
M.Z.: Gdy słuchałam pierwszego utworu "Understand It All", pierwsze skojarzenie, jakie mi się nasunęło, to klimat Bjork. W dalszych utworach miejscami odczuwałam klimat Moloko. Czy rzeczywiście chcecie iść tym tropem?
M.: Jeśli komuś pomaga to lepiej zrozumieć, jaka jest nasza muzyka, to nie mam nic przeciwko porównaniom. Zwłaszcza jeśli porównuje się do takich mistrzów. Myślę, ze tu nie chodzi o wymienianie nazwisk. Ważna jest specyficzna energia, która emanuje z muzyków i ich muzyki. Jeżeli jakaś płyta jest dobra, musi zostać w głowie i inspirować. Śpiewając "Understand It All" wyobrażałam sobie raczej, że jestem taką chudą panią z lat 20.
M.Z.: Ale w kontekście coveru, który pojawia się na płycie "Gunshot Glitter" Jeffa Buckleya, należy mówić o konkretnych nazwiskach.
M.: Szczerze mówiąc, pomysł na umieszczenie tego utworu był pomysłem Tomka Ziętka. Bardzo kochamy piosenki Jeffa Buckleya i postanowiliśmy oddać mu cześć, zamieszczając na naszej płycie jedną z nich. Jak to Tomek mówi, to jest taka zaniedbana kompozycja, której Buckley nie zdążył dopracować i wydać. Tomek nadał mu takich barw, na jakie ten utwór zasługuje.
M.Z.: Jesteś autorką większości tekstów. Dlaczego piszesz tylko w języku angielskim?M.: Tak pisze się najlepiej. Angielski jest świetny z powodu swojej wieloznaczności. Pisanie tekstów to nie jest prosta sprawa. Zawsze zostawiam to na koniec. Najłatwiej wymyśla mi się melodie. Teksty na "Herbs" powstawały miesiącami albo tak, że zaczynałam pisać pierwszą zwrotkę i nie mogłam ruszyć dalej. W takich sytuacjach siadamy razem z Tomkiem i zastanawiamy się, o czym właściwie chciałam napisać, co chcemy przez to powiedzieć. Dla mnie teksty są bardzo ważną częścią płyt. Nie chodzi nawet o jakiś specjalny przekaz, ale o poezję. O to, by wyrazić swój stan umysłu i posłać w świat łamigłówkę, którą każdy będzie mógł ułożyć i zrozumieć na swój sposób.
M.Z.: Czy to prawda, że nie czytasz recenzji?M.: Nasza mama "kayaxowa" Asia Truszkowska przysyła nam recenzje. Sama nie szukam ich w necie. Nie wchodzę też na fora, żeby się nie denerwować. Żyjemy w społeczeństwie, które zbyt często kieruje się złymi emocjami: zazdrością, nienawiścią, ignorancją i głupotą. To w Polsce normalne, że pod artykułem pt. "Aktorka ma raka" znajdziemy komentarz "Głupia dziwka. Dobrze jej tak".
M.Z.: Ale ludzie sugerują się ilością gwiazdek.M.: Może i tak, ale czytałam wiele okropnych i negatywnych recenzji bardzo dobrych płyt i na odwrót. Uważam, że wiele tych recenzji to rzeczy kupione po znajomościami, przysługami. Bywa też, że recenzent ma zły dzień i nawet nie przesłucha dokładnie płyty, o której ma pisać. Mieliśmy kilka takich sytuacji przy okazji promocji pierwszej płyty. Teraz mamy recenzje dobre albo nawet bardzo dobre. Cieszymy się, że mamy takie szczęście do recenzentów (śmiech).
M.Z.: "Herbs" to tylko osiem utworów. Z pewnością niektórzy słuchacze mogą odczuwać niedosyt. Uspokoisz ich? Mogą liczyć na kolejną płytę?
M.: Myślę, że nie tylko jedną! Na razie podpisaliśmy z Kayaxem kontrakt na dwie płyty. Mamy nadzieję tworzyć muzykę i grać z Loco Star i innymi zespołami do końca naszych dni.
http://www.myspace.com/locostarmusichttp://www.lastfm.pl/music/Loco+Star