- Dwie grupy wyrosły ponad artystów: VIP-y oraz celebryci - skarży się na antenie Dwójki Jerzy Maksymiuk. - Ja w ogóle nie wiem, kto to jest, chociaż słyszę, że sam do nich należę. Ostatnio dostałem w aptece specjalną zniżkę, a staruszce zabrakło 2 groszy i nikt jej nie pomógł... Czy to ja wariuję czy świat? Czy musimy kupować skarpetki za dwadzieścia tysięcy złotych i przyklejać sobie etykietki na czoło, żeby wiedzieć, kto kim jest?!
Przy okazji dostaje się też naszemu środowisku muzycznemu: - Za nami Rok Paderewskiego, twórcy najlepszej polskiej symfonii oraz opery wystawianej w nowojorskiej Metropolitan Opera. A u nas nikt o tym nie pamięta! Za to rocznicę Chopina świętowaliśmy grając jego utwory na fujarkach. A przecież ta muzyka bez harmonii nie ma sensu! Gdyby Chopin chciał komponować na klarnet albo skrzypce, to by komponował...
Do swoich kolegów po fachu Jerzy Maksymiuk apeluje: - Panowie! Dyrygent, jak dyryguje, to musi słyszeć... Z kolei poziom polskich orkiestr kwituje: - Nie mogę 3 dni pracować z zespołem nad strojeniem akordu C-dur!
Tę krytykę warto potraktować serio, zwłaszcza że wyszła z ust jednego z najwybitniejszych, nie tylko w Polsce, współczesnych dyrygentów. Maksymiuk zyskał sławę na początku lat 70. jako twórca fenomenu Polskiej Orkiestry Kameralnej (dziś Sinfonia Varsovia). Po wprowadzeniu młodego polskiego zespołu na najbardziej prestiżowe sale koncertowe świata, rozpoczął samodzielną karierę, przez całe dekady współpracując m.in. z BBC Scottish Symphony Orchestra oraz English National Opera.
Dziś żałuje, że większość życia poświęcił dyrygenturze. - Mam dość tremy, niekompetentnych krytyków i ciągłego pędu. Niby mnóstwo podróżowałem, ale niczego tak na prawdę nie zobaczyłem, bo zawsze brakowało czasu - wyznaje. - Postanowiłem całkowicie poświęcić się kompozycji i wreszcie poczułem się wolnym człowiekiem.
Jerzy Maksymiuk dyryguje swoimi "Fanfarami morskimi":
Co prawda, Maksymiuk tworzył muzykę przez całe życie, jednak głównie dla filmu. Od teraz ani reżyser, ani nikt inny, nie będzie mu już dyktował, co ma robić. - Dziś kompozytor to jest nikt. Mój znajomy, szef radia szkockiego ukrywał, że pisze muzykę! - mówi z niekłamanym oburzeniem - A ja i tak wolę być skromnym kolegą Mozarta niż wielkim kolegą Karajana.
Na pytanie, skąd czerpie inspirację, odpowiada: - Najważniejsza jest potrzeba pisania. Jeśli ktoś chce komponować, to wszędzie napisze. To jest jak potrzeba kochania: każde miejsce jest dobre... Nawet w trakcie wywiadu Maksymiuk potrafi zapisywać drobne muzyczne pomysły. Ostatnio udało mu się ukończyć sporych rozmiarów utwór w niecałe dziewięć godzin.
Nieposkromiony temperament oraz niewyparzony język wybitnego polskiego muzyka nigdy nie były tajemnicą. Mimo to warto wziąć sobie jego słowa do serca: - Ja nie neguję, tylko poprawiam. Gandhi zginął i ja też zginę. Ale nie przestanę poprawiać...
(MM)
Aby posłuchać rozmowy Anny Skulskiej z Jerzym Maksymiukiem, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Maksymiuk vs celebryci" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.