- Nawet pracując nad muzyką symfoniczną, chociażby nad symfonią Schumanna, szukam odpowiedniego dla niej tekstu. Chcę w ten sposób ożywić rytm, uchwycić jego istotę. Zapis zabija wiele niuansów, wszystko wygładza, wyrównuje - wyjaśnił Philippe Herreweghe w rozmowie z Magdaleną Łoś i dodał: - Cała "barokowa rewolucja” lat 70. była przede wszystkim dziełem instrumentalistów: klawesynisty Gustava Leonhardta czy wiolonczelisty Nicolausa Harnnoncourta. Bardzo ich cenię i wiele im zawdzięczam, ale też wiem, że ich podejście do kantat Bacha, do śpiewu w jego muzyce było dość powściągliwe. Trzeba znaleźć równowagę między ich dokonaniami na polu stylistyki, ornamentyki, rytmiki a prawdziwą istotą dzieł, nie tylko Bacha, czyli tekstem - postulował.
W lutym tego roku belgijski dyrygent, wraz z prowadzonym przez siebie zespołem Collegium Vocale Ghent, był gościem Akademii Bachowskiej we Wrocławiu. Znakomici muzycy m.in. poprowadzili kursy mistrzowie dla młodych polskich muzyków oraz zaprezentowali słynną Pasję Mateuszową Jana Sebastiana Bacha.
- Lata 70. to był cudowny czas w moim życiu. Trochę tak, jakby nagle otworzyły się drzwi do muzeum i jakbyśmy odkryli Piero Della Francescę, Rembrandta, Breugla, Velazqueza, o których nikt wcześniej nie słyszał. Magiczne... Przecież wtedy po raz pierwszy wykonano "Nieszpory" Monteverdiego - wspominał Herreweghe. - Problem w tym, że najlepsza muzyka barokowa została już, moim zdaniem, odkryta, a najlepsze z najlepszych utworów są dostępne na płytach i na koncertach. Czasami myślę więc, że powinienem zajmować się wyłącznie muzyką współczesną, bo właśnie ona daje możliwość powtórzenia tego uczucia sprzed lat - deklarował. A by nie poprzestać na ogólnych deklaracjach dyrygent opowiedział o swoich planach nagrania "Stabat Mater" Dvořáka oraz Szymanowskiego.
Philippe Herreweghe mówił ponadto m.in. o przyczynach założenia własnej serii wydawniczej, perspektywach fonografii oraz stosunku do niektórych fortepianowych odczytań Bacha. Zachęcamy do słuchania załączonego nagrania.
mm, pg