- Seamus Heaney należał do pokolenia poetów, które pisząc o straszliwej rzeczywistości politycznej lat 60. I 70., potrafiło znaleźć dla swej poezji adekwatny i wiarygodny język - mówił na naszej antenie Jerzy Jarniewicz, poeta, krytyk literacki i tłumacz. - Sądzę, że polscy poeci mogli uczyć się od niego pisania wierszy, które odpowiadałyby na wydarzenia historii, polityki, rzeczywistości i które zarazem nie byłyby polityczną propagandą czy żurnalistyką.
Heaney to jeden z ostatnich poetów mających świadomość, że jako artyści uczestniczą w czymś większym niż jednostkowe życie. Kontynuował tradycję celtyckiego poety-barda, rzecznika społeczności, z której się wyrosło. - Heaney miał silne poczucie odpowiedzialności za wspólnotę - dodał Jarniewicz.
Dużą część twórczości Heaneya stanowią przekłady z języków europejskich, również tych wymarłych. Znany jest jego przekład Trenów Kochanowskiego, dokonany wspólnie ze Stanisławem Barańczakiem. - Uważał, że jeśli poezja ma być czymś żywym i istotnym, musi się spotykać z poezją innych języków - opisywał artystę Jarniewicz. - Twierdził, że praca przekładowa leży u podstaw każdej pracy ze słowem.
Bronisław Maj, poeta, eseista i tłumacz, również mówił o zagranicznych fascynacjach Heaneya. - Był wielkim przyjacielem i ambasadorem polskiej poezji; pisał o Herbercie i Miłoszu, którego uważał za swego mistrza - przypomniał.
Na naszej antenie Bronisław Maj mówił też o miłości życia, radości i cieple, którymi Heaney zarażał innych. Opowiadał, jak na wycieczce w Lanckoronie artysta wyrecytował swój wiersz o studni, stojąc nad studnią właśnie. - Nie było w tym żadnej pozy ani zadęcia. Heaney w sposób całkowicie naturalny był swoją poezją. Był prawdziwym poetą z bożej łaski, choć zarazem przecież wielkim erudytą.
Rozmowy przeprowadziła Dorota Gacek.