- Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu, teraz poseł PiS. Dzień dobry.
- Dzień dobry. Witam w poświąteczny poranek.
- Co Pan będzie teraz robił? Były plotki, że będzie Pan rzecznikiem klubu PiS-u, ale nie został Pan rzecznikiem klubu PiS.
- Nie zostałem. Zresztą mówiłem o tym kiedyś w "Salonie Politycznym Trójki". Ja już rzecznikiem byłem. Rzecznikiem się dwa razy nie zostaje. Nie chciałem być rzecznikiem klubu i rzecznikiem klubu nie jestem. W tej chwili będę się starał specjalizować w dziedzinach, w których będę pracował w Sejmie, czyli w komisji kultury i środków masowego przekazu. I druga komisja, do której chcę dołączyć, to jest komisja łączności z Polakami zagranicą. Tematami Polaków na Wileńszczyźnie zajmowałem naukowo, organizowaliśmy pomoc dla naszych rodów na Wileńszczyźnie jako harcerze ZHR. To jest miejsce, które naprawdę dostarcza wiele satysfakcji.
- Trochę boczny tor?
- Realizacja tego, co się chce robić. Zawsze dana osoba, która idzie do parlamentu ma pewną wizję tego, co chce robić. Ja jako były rzecznik rządu pasjonuję się mediami. Jako instruktor harcerski, młody wychowawca, interesuję się kwestią kultury jako miejsca, gdzie można przekazać wychowanie patriotyczne. Zależy mi na tym również, żeby dbać o swój region, czyli ziemię kalisko-leszczyńską.
- Skoro już o mediach. Bronisław Wildstein w TVP miałby mieć program - to dobry pomysł?
- Uważam, że to dobry pomysł.
- Pani Raczyńska podobno nie chce.
- Uważam, że to jest dobry pomysł jako odbiorca mediów.
- A Tomasz Lis? Dla równowagi?
- To jest bardzo interesująca koncepcja - koncepcja tzw. okienek. To jest wizja telewizji publicznej - telewizji, w której to w sposób otwarty mówi się, że w tej chwili jest okienko konserwatywnego punktu widzenia na świat. A dwie godziny później, czy następnego dnia wieczorem, w czasie oglądalności jest okienko jakiegoś liberalnego, czy socjalliberalnego spojrzenia na świat. I jest abonament. Widzowie nie są oszukiwani, wiedzą, że jeżeli oglądają program X, który prowadzi konserwatywny publicysta, to raczej w tym programie poruszane są tematy z konserwatywnego punktu widzenia i widz nie jest oszukiwany rzekomym obiektywizmem danego programu, tylko jest to pewien autorski program. Tak samo, jeżeli dany program prowadzi publicysta związany z lewicą, z lewicowym spojrzeniem na świat, również widz wie o tym, że to jest takie spojrzenie lewym okiem. Do tej pory było tak, że każdy prowadzący ma jakieś zdanie, jakąś opinię i związany z tym system wartości, a widzowie byli oszukiwani, że jest to obiektywne spojrzenie.
- Są takie klisze, mówi się. Publicyści prawicowi, ale już lewicowych, to jakoś nie ma, bo są wszyscy obiektywni.
- Było odwrotnie.
- Ostatnio dwóch ważnych polityków lewicy - w tym pan Wojciech Olejniczak - powiedzieli, że nie mają zamiaru wspierać tego projektu PO, takiej szybkiej zmiany ustawy o KRRiT, która tak naprawdę polegałaby na wymianie władz KRRiT. Czy to jest jakieś porozumienie między PiS-em a lewicą?
- Zawsze zabawna jest sytuacja, kiedy osoby mówiące o reformie mediów zostają zapytane o to, co dokładnie one proponują. Tak też jest z propozycją PO. PO krytykuje to, co jest w tej chwili, krytykuje to, co było w ostatnich latach. Sama ma pewien problem z przedstawieniem jakiejś alternatywy. Pomysłem PO jest wymienienie z kolei na ich przedstawicieli KRRiT.
- Ale z rekomendacjami środowisk dziennikarskich i stowarzyszeń twórczych, więc już nie tak czysto partyjnie.
- Bardzo różnie wyglądają te stowarzyszenia. Tam jest wiele porządnych ludzi, ale są też osoby, które mają określone poglądy.
- A to porozumienie jest?
- Nic nie wiem o takim porozumieniu.
- A o rozmowach?
- Nic mi nie wiadomo o tajnych rozmowach między PiS-em a lewicą. Natomiast jeżeli chodzi o pomysł PO, obawiam się, że jest pomysł po prostu na zmianę władz mediów publicznych na korzystnych dla jednej partii politycznej.
- Premier Jarosław Kaczyński złożył życzenia dla ochrony - podaje "Fakt". I jest zdjęcie, wyszedł w trakcie Wigilii, bo wciąż jest chroniony. Wyszedł na Żoliborzu, przed swój dom, a więc już przeprowadził się z willi rządowej?
- Tak. Premier przeprowadził się. Mieszka na Żoliborzu. Bardzo chciał spędzić Wigilię w swoim rodzinnym domu.
- Był jakiś remont?
- Tak. Oczywiście. Dom stał półtora roku pusty, więc został przygotowany do tego, by przyjąć premiera. Premier chciał się wyprowadzić jak najszybciej. Miał możliwość mieszkania na ul. Parkowej jeszcze do końca stycznia, natomiast jak najszybciej chciał się wyprowadzić i spędzić Wigilię w swoim rodzinnym domu na Żoliborzu. Podkreślę, że premier Kaczyński jest premierem, który z mieszkających premierów w willi rządowej na ul. Parkowej, wyprowadził się najszybciej.
- Zostanie już na Żoliborzu?
- Zostaje na Żoliborzu. Będzie tam mieszkał.
- Coś premier zniknął z mediów.
- Okres świąteczny.
- Premier wypoczywa?
- Przed świętami nawet składał Polakom życzenia, zarówno na konferencji prasowej, jak i w nowej formie, czyli w wideoblogu.
- To są kurtuazyjne wypowiedzi. Mocnych politycznych jakoś nie było.
- Były wypowiedzi zarówno polityczne, jak i kurtuazyjne. Na pewno w roku 2008 będziemy często widzieć Jarosława Kaczyńskiego, który w sposób merytoryczny będzie punktował posunięcia rządu Donalda Tuska.
- Jest już jakiś pomysł PiS-u na opozycyjność?
- Nam zależy na tym, żebyśmy byli merytoryczną opozycją. My to podkreślamy od kilku tygodni, dlatego, że przez ostatnie półtora roku mięliśmy do czynienia z opozycją, która by stała na drugim biegunie merytorycznym, czyli niemerytoryczną opozycją.
- Nie rozumiem. To znaczy z jaką opozycją?
- Z opozycją, która była opozycją w stylu Leszka Millera za czasów AWS. Opozycją, która zarzucała polityce rządu, że doprowadza do tego, jak to Leszek Miller był uprzejmy mówić, że doprowadza do tego, że Polacy szukają jedzenia na śmietnikach, a znajdują tam martwe niemowlęta. To był taki sztandarowy przykład demagogii politycznej, demagogii opozycyjnej. Niestety.
- Donald Tusk o tym nie mówił.
- Donald Tusk i PO za czasów opozycji niestety używała tego typu argumentów. Nie tak dosadnych, ale generalnie opozycja działała na zasadzie im gorzej, tym lepiej. I na zasadzie przyczepiania się o wszystko do rządu.
- Ale teraz ten styl Donalda Tuska, bardzo medialny - nawet premier swoje przygotowania do Wigilii pokazał mediom - wydaje się, że to się Polakom podoba, bo poparcie dla PO szybuje do niebotycznych rozmiarów.
- Tutaj warto się przyjrzeć dwóm kwestiom. Po pierwsze - polityce medialnej. Po drugie - wysokiemu poparciu dla PO. Pierwsza kwestia - polityka medialna. Proszę zwrócić uwagę, że tu są przede wszystkim puste sytuacje. Jak wpływa na Polskę to, że premier porządnie przygotowuje się do Wigilii? Na życie przeciętnego Polaka to wpływa w sposób zerowy. Tu nie ma żadnych faktów.
- Taki sam wpływ miała sytuacja, gdy chyba karpia w poprzednią Wigilię Jarosław Kaczyński wypuścił.
- To prezydent Kaczyński.
- No właśnie. To też taki styl. To nie jest tak, że jedna strona stosuje takie sztuczki medialne.
- Oczywiście. Zgadzam się. Natomiast jest kwestia nasilenia tego typu sztuczek. Jeżeli je się stosuje wyłącznie, to robi się to niepokojące.
- Niektórzy mówią, że Donald Tusk wędruje śladami Kazimierza Marcinkiewicza, premiera rządu PiS-owskiego.
- Tak. Ale proszę zwrócić uwagę, że np. Kazimierz Marcinkiewicz nie zdecydował się, mimo tego, że miałby co pokazać - umówmy się, że miał bardzo dużo do pokazania - nie zdecydował się na zorganizowanie raportu otwarcia, czyli na pokazanie, podsumowanie rządów ekipy SLD-owskiej, Leszka Millera, Marka Belki, dlatego, że chciał prezentować politykę pozytywną. Natomiast Donald Tusk już możemy przeczytać w prasie, że szykuje raport otwarcia, itd., czyli zachowuje się w ten sam sposób, w jaki się zachował Leszek Miller po dojściu do władzy. To daje pewne skojarzenia, że ten rząd nie ma nic do zaproponowania sam, tylko skupia się na rozliczaniu poprzedników. Oczywiście to jest cały czas odwracanie uwagi od bieżących problemów. Za chwilę jest styczeń, za chwilę rząd zderzy się z problemami służby zdrowia, wszyscy widzimy, że na służbę zdrowia ekipa Donalda Tuska nie ma żadnego pomysłu. W tej chwili już są protesty w kopalniach. Cały czas jest ta polityka odwracania uwagi od tego, co jest istotne. Nie słyszymy o służbie zdrowia, tylko słyszymy o Wigilii u Donalda Tuska.
- Słyszymy też o Mariuszu Kamińskim, o raporcie pani Julii Pitery.
- Właśnie, raporty. Cały czas punktujemy PiS, powołujemy komisje śledcze przeciwko PiS-owi, itd., czyli powtórka z Leszka Millera.
- Te komisje będą przeciwko PiS-owi?
- Ja nie mam żadnych wątpliwości. Choćby analizując zachowanie PO przy przygotowywaniu tych komisji. Brak zgody na pełną jawność tych komisji. Nie chodzi tu o odkrywanie prawdy, ale o atakowanie PiS. Pamiętam choćby przesłuchiwania pana Janusza Kaczmarka. Przekonaliśmy się, że prawda wyglądała zupełnie inaczej niż to, co mówił Janusz Kaczmarek. Ale przesłuchanie Janusza Kaczmarka było za zamkniętymi drzwiami. Wychodził poseł Graś, mówił o Securitate, czyli o policji politycznej ekipy Ceausescu w Rumunii, która mordowała ludzi itd, tego nie można było zweryfikować, bo drzwi były zamknięte.
- Skąd ta teza, że te komisje nie będą jawnie pracowały? Czytałem uchwałę powołującą np. tę pierwszą komisję i projekt tej drugiej i wynika z nich, że one będą normalnymi komisjami śledczymi, więc pełna jawność.
- Jest Pan przekonany, że będzie pełna jawność, że będą zdjęte tajemnice państwowe?
- A dlaczego mam być przekonany, że nie będzie jawności?
- Mamy przekonanie, że w projekcie pracy danych komisji chodzi o to, mam pewien niepokój, że cześć prac może być niejawnych, co doprowadzi do jedynie medialnych interpretacji co na danej komisji się działo.
- Skąd to podejrzenie?
- To jest podejrzenie związane z trybem uchwalania komisji. Nie mamy cały czas pewności, dobrze byłoby, gdyby PO to zadeklarowała, że jest za tym, żeby i praca jednej, drugiej komisji była całkowicie jawna. Jeżeli tak będzie, myślę, że będziemy krok bliżej do prawdy. Niestety PO nie zgodziła się na to, żeby komisja związana z tragiczną śmiercią pani Blidy spojrzała całościowo na tę sytuację, czyli również zajęła się aferą węglową.
- Nie da się mówić o tym zatrzymaniu bez afery węglowej. To jest niemożliwe. W tych materiałach prokuratorskich jest przecież, do których komisja zajrzy.
- Niestety PO nie chciała przyjrzeć się sprawie Blidy.
- Akta prokuratorskie w tej sprawie. Tam przecież jest afera węglowa. Tam nie ma sprawy pani Blidy, jest sprawa afery węglowej.
- Tym bardziej jest to niezrozumiałe. PO chce się chyba skupić na tych tragicznych 10 minutach, które w domu państwa Blidów o poranku, kiedy pani Blida popełniła samobójstwo, nie chce przyjrzeć się generalnie tej sprawie. Była na ten temat dyskusja. PO nie zgodziła się na rozszerzenie tematu prac komisji, na aferę węglową. Jeżeli chodzi o wysokie poparcie dla PO - Pan o to pytał. Tu jesteśmy całkowicie spokojni. To jest typowy efekt powyborczy. Efekt tzw. 'miesiąca miodowego'. Ten miesiąc miodowy może potrwać pół roku, może rok. Po wyborach jest ogromny entuzjazm, jest ogromne zaufanie do ekipy rządzącej, jest eksplozja poparcia dla ugrupowania rządzącego - to poparcie jest dużo wyższe niż w dniu wyborów.
- I są problemy wewnętrzne w PiS-ie. Mówiliśmy o panu Marcinkiewiczu. W nowym roku założy własną partię - taka prognoza?
- Trudno mi powiedzieć. Osobiście nie sądzę. Pan Kazimierz Marcinkiewicz sprawdza się w Londynie. Tam pracuje. Chyba jest zadowolony.
- I do czerwca.
- Do czerwca. Co będzie dalej, zobaczymy.
- Potem może być nowa partia. Dziś rocznica ujawnienia afery Rywina - mało kto pamięta. Właśnie w grudniu, na święta, 5 lat temu "Gazeta Wyborcza" przyniosła pierwszy opis tej sprawy.
- Tak. Po pół roku od wydarzenia zdecydowała się opisać.
- A teraz niedawno była taka pointa. Uniewinnienie pani Jakubowskiej, afery Rywina zamknięty rozdział, koniec tej historii w polskim życiu publicznym, która tak zaciążyła przecież?
- Afera Rywina była symboliczną aferą, która doprowadziła do tego, że zaczęło się mówić o tym, że w Polsce istnieje mafia, która w Polsce są problemy, III RP nie jest tak kolorowa, jak była opisywana przez niektóre tytuły. Myślę, że powinna być dla nas cały czas lekcją. Niedługo, wszystko na to wskazuje, że będziemy mięli triumfalny powrót jednego z oligarchów.
- To się już nie wiąże.
- To się w pewnym sensie wiąże. Wiąże się z pewną zmianą nastrojów. Z odwrotem tego, co robiliśmy w ciągu ostatnich dwóch lat.
- Zobaczymy. Wiele było afer po drodze. Ale chyba tej Rywina - tu się zgodzimy - nic nie przebije. Dziękuję bardzo. Jan Dziedziczak był gościem "Salonu".
- Dziękuję uprzejmie.