Krzysztof Jakowicz poznał Jadwigę Kaliszewską w trakcie przygotowań do Konkursu Wieniawskiego w 1962 roku, w którym oboje startowali.
- Podziwiam ją za jej niesamowitą pasję, z jaką uczyła. Całe życie poświęciła młodym skrzypkom, Poznaniowi, skrzypcom. Wychowała plejadę znakomitych artystów. Jej postawa jest godna naśladowania: ponieważ skupiła się na uczeniu, była niesłychanie zaangażowana, jak matka. W stosunku do uczniów kolegów wprost mówiła, co jej się podoba a co nie. To bardzo rzadkie.
- Przed Konkursami właściwie mieszkaliśmy w klasie pani Profesor – wspomina Bartłomiej Nizioł. – Nie tylko graliśmy, ale też słuchaliśmy innych. Pani Profesor przychodziła do klasy około 10, przynosiła całą torbę bułek i żółtego sera, robiła kanapki, kawę, herbatę i potem zaczynały się intensywne zajęcia do wieczora. Bardzo stanowczo reagowała jeśli interpretacja szła w zupełnie odwrotnym kierunku w stosunku do jej wyobrażeń. Ale jeśli interpretacja była inna, ale możliwa do zaakceptowania, robiła to.
Jakub Haufa wspomina swoją Profesor jako drugą matkę. Zawsze wiedziała, czego może oczekiwać od danego ucznia.
- Dzięki jej mozolnej pracy i ambicji jej w stosunku do mnie jestem takim skrzypkiem, jakim jestem – mówi Haufa. – Była czynnym profesorem. Potrafiła co nutę wyrywać nam skrzypce z ręki by pokazać właściwe wykonanie. Często akompaniowała nam z pamięci koncerty skrzypcowe na fortepianie.
Prof. Roman Lasocki wspomina perfekcjonizm Jadwigi Kaliszewskiej:
- Nie znosiła przeciętności. Jednak wszędzie, gdzie znajdowała partnerów, była najcieplejszym, najserdeczniejszym kompanem, druhem, potrafiła pomagac wszystkim dookoła bez cienia zawiści. Była osobą tak bogatą artytycznie i pedagogicznie, że mogła te swoje bezcenne klejnoty rozdawać całemu otoczeniu, co też czyniła.