Nie można powiedzieć, żeby twórczość Samuela Barbera często gościła na afiszach recitali fortepianowych w Dusznikach. Raczej należy do repertuarowych rarytasów. Ale to właśnie muzyka autora słynnego Adagia na smyczki jakoś symbolicznie wiąże festiwalowe wczoraj i dziś. Oficjalną część programu koncertu Mateusza Borowiaka zamykała II Sonata es-moll op. 26 Barbera, skomponowana w 1949 roku, natomiast popołudniowy występ Adama Wodnickiego otworzy 10 lat późniejszy, bardzo frapujący Nokturn op. 33. Gatunkowa nazwa rozwinięta została w symbolicznym podtytule – Homage to John Field. Naprowadza on na trop wynalazcy fortepianowego nokturnu; w końcu intencja Barbera jest niezwykle wyraźna – złożyć hołd Johnowi Fieldowi. Wszystko więc ułożone zostało według recept Fielda – akompaniament tworzą akordowe figuracje w partii lewej ręki, melodia natomiast rozpięta została ponad nimi, w na ogół spokojnych, ale meandrycznie wijących się splotach, pokolorowanych (oczywiście bez wpadania w brzmieniową pstrokaciznę) chromatycznymi dźwiękami. Prostota i przejrzystość ponad wszystko – tak zdaje się widział wzorzec romantycznego nokturnu amerykański kompozytor.
Na tym można by poprzestać, ponieważ niczego więcej, ponad świetnie wyłuskany i skopiowany idiom muzyki Fielda u Barbera stwierdzić się nie da, ale zafrapowało mnie jedno stwierdzenie, oczywiście wyłuskane z przepastnych otchłani internetowych rewelacji czyli wszech-objawień-na-każdy-temat (absolutnie dowolny)! Ktoś raczył napisać, że owszem – Barber w tytule swojej fortepianowej miniatury składał hołd Fieldowi, ale jego Nokturn „bardziej przypomina Chopina, ponieważ kompozytor najpewniej chciał uhonorować obydwu twórców”. I tu należałoby zaprotestować, i to zdecydowanie. Otóż Nokturn op. 33 Barbera – nie odbierając mu niczego ze swoistej oryginalności – ma tyle wspólnego z nokturnami Chopina, ile poczciwy fiat 126p z prawdziwym samochodem. Jeździł, to prawda, nawet służył do przemieszczania się, ale o reszcie przymiotów prawdziwego auta raczej zamilczmy.
Piszę to wszystko a propos czegoś więcej. Otóż późnym wieczorem, o 22.00 – rozpocznie się inny Nokturn – koncert, którego na żadnym innym festiwalu i w żadnym innym miejscu próżno szukać. Koncert wyjątkowy, toczący się w poetyckim blasku świec. Jego nazwa to nie tylko podkreślenie późnej pory, ale także nawiązanie do gatunku muzycznego, który dla Chopina – chociaż przez niego nie wynaleziony – stał się z czasem absolutnie idiomatyczny.
Marcin Majchrowski, 5 sierpnia (tytuł od redakcji)