Wieńczysław Gliński, na scenie i w radiu grał przez … 75 lat. Będąc synem aktora debiutował bowiem w wieku lat 12 w Wilnie. Tam też brał udział w słynnych ”Dziadach” Leona Schillera. W czasie okupacji studiował aktorstwo w podziemnym PIST, był w kontrwywiadzie AK, więziony w obozach koncentracyjnych na Majdanku i Oranienburg- Sachsenhausen.
W zburzonej Warszawie wystąpił w historycznym, inauguracyjnym przedstawieniu ”Lilli Wenedy” w Teatrze Polskim, z którym związał później prawie całe swoje życie.
- Kiedy zobaczył go Michał Melina, dyrektor Teatru Współczesnego, powiedział Andrzejowi Łapickiemu: Popatrz, to jest twarz aktora. On może zagrać wszystko, od Gucia w ”Ślubach panieńskich” do Hamleta – mówiła Joanna Godlewska.
I rzeczywiście grał Gucia z wielkim powodzeniem. Podobnie jak Ludmira w ”Panu Jowialskim”, w reżyserii Aleksandra Zelwerowicza u boku Mieczysławy Ćwiklińskiej i Ludwika Solskiego, na scenie Teatru Polskiego oraz w radiu. Elegancki, przystojny, dowcipny. - Był nieocenionym wykonawcą ról komediowych – zauważyła Iwona Malinowska, autorka cyklu.
– Tak wybrał albo tak postanowiono - odpowiadała Joanna Godlewska, przypominając także wybitne dramatyczne role aktora jak tytułowa w ”Eryku XIV”, czy przejmujące kreacje filmowe porucznika Zadry w ”Kanale” Wajdy, kapitana Grabińskiego w ”Orle” Leonarda Buczkowskiego, po ostatnią w ”Jeszcze nie wieczór” Jacka Bławuta, gdzie zagrał samego siebie. Ze względu na inteligencką twarz kino zainteresowało się nim jednak dopiero w czasach odwilży. Pierwszy raz wystąpił w ” Sprawie pilota Maresza” Buczkowskiego w 1955 roku, od razu w roli tytułowej. Ogromnie był popularny i lubiany do czasu stanu wojennego, kiedy to złamał bojkot i jednocześnie swoją karierę – wspominał gość.
Umiał grać realistycznie, umiał z dystansem, lekko, z ironią. W Polskim Radiu Wieńczysław Gliński stworzył… 1300 postaci. Jak to możliwe? - Miał jeden z najbardziej charakterystycznych głosów, a przy tym bywał zupełnie nie do rozpoznania. Genialnie zmieniał tonację, barwę głosu, sposób mówienia. - Wirtuoz o niespotykanej dziś nieskazitelnej dykcji, dla którego głos był najposłuszniejszym instrumentem – podkreśliła Joanna Godlewska.
kw