- Mając lat 12, 13 zaczęłam pisać prozą i marzyłam o tym, żeby pisać długie powieści. Gdzieś pod koniec wojny wróciłam do pisania wierszy i jakoś już przy nich zostałam - mówiła Wisława Szymborska, gdy gościła niegdyś w Polskim Radiu.
Bywała nieuchwytna, unikała szumu wokół swojej osoby. Już 1964 roku prowadzący audycję w Polskim Radiu wyjaśniał, że nie było łatwo namówić poetkę na wizytę w studiu. Ale kiedy już przychodziła, śmiała się w charakterystyczny dla siebie, dziewczęcy sposób i mówiła rzeczy zabawne, błyskotliwe i mądre.
- Zwyczajnie, zaczyna się od nagłego skojarzenia, poruszonej nagle uwagi - odpowiadała pytana o to, jak powstają jej wiersze - Dopiero w tym momencie powstaje zamiar pisania wiersza. Wtedy przeważnie ulegam takiemu bardzo podstępnemu złudzeniu, że tym razem ten wiersz łatwo mi przyjdzie napisać, że właściwie on już jest gotowy i tylko czeka, żeby go wydobyć, tak jak kształt rzeźby zawarty w kamieniu. No ale to jest robota kamieniarska.
Słowa, jak mówiła, wyławiała z mowy i pokazywała w trochę innym świetle. Pozwalała im żyć samodzielnie, zastrzegając, że precyzja musi być w poezji ogromna.
Dziennikarz Polskiego Radia poprosił pod koniec rozmowy, by przeczytała swój wiersz "Upamiętnienie", gdzie opisana została mała jaskółka.
"Odbicia drzew dymiły
na zdrobniałej fali.
Jaskółko, spraw, by nigdy
nie zapominali."
usc