W "Notatniku Dwójki" poznawaliśmy historię Żyrardowa, która sięga roku 1829, kiedy to zawiązano spółkę Karol Sholtz i Spółka - jej zadaniem było uruchomienie pierwszej na terenach Cesarstwa Rosyjskiego fabryki lniarskiej. Miasto swoją nazwę wywodzi od nazwiska pierwszego dyrektora technicznego żyrardowskiej fabryki lniarskiej Philippe’a de Girard – inżyniera, konstruktora i wynalazcy m.in. turbiny wodnej oraz maszyny do mechanicznego przędzenia lnu.
Jacek Grzonkowski z Urzędu Miasta w Żyrardowie opowiadał w Dwójce, że w prasie XIX-wiecznej pisano, że wśród mazowieckich pól powstał miasto, które na swoich barkach utrzymywało cały przemysł włókienniczo-lniany. - Na "surowym korzeniu” wybudowano od podstaw całe miasto. Tak powstał Żyrardów – mówił Jacek Grzonkowski.
- Karol Dittrich, właściciel fabryki, dużo podróżował i stąd też widział, co się dzieje w całej Europie. On przynosił do Polski gotowe projekty architektoniczne, sam je modyfikował. Dzięki temu Żyrardów był nowoczesnym miastem – podkreślał.
Gość radiowej Dwójki opowiadał, że ludzie, którzy tu przybywali, dostawali zaprojektowane mieszkania z czerwonej cegły, z ogródkiem, dla nich to był nowy świat. Całe dzielnice budowano tak, żeby zmniejszyć możliwość przenoszenia się ognia z domu na dom. Patrząc przez pryzmat życia przeciętnych robotników w tamtych czasach, należy ocenić, że w Żyrardowie zapewniono im wszystko.
Karol Dittrich był uważany za "surowego ojca”, gdyż sprawdzał i kontrolował, co robią jego robotnicy. Był jednak opiekuńczy, przyznawał paczki bożonarodzeniowe dzieciom, lubił jak recytowano mu wiersz o nim samym.
Wszystko jednak zmieniło się po strajku w 1883, z którego powodu wyjechał z Żyrardowa. W czasie protestu doszło do starć z wojskiem sprowadzonym przez gubernatora warszawskiego. 25 kwietnia po aresztowaniu 10 robotników doszło do zamieszek w pobliżu aresztu, w czasie których oddano strzały do strajkujących. Zginęły 3 osoby, a kilka zostało rannych. W dniach następnych aresztowano kolejne osoby oskarżone o organizowanie i udział w strajku, łącznie 39 osób. W latach następnych miały miejsce kolejne strajki, m.in. w październiku 1885, marcu 1887, marcu 1889, maju 1891, listopadzie 1895 i lutym 1905. Dało to z czasem miastu, będącemu miejscem ciągłych zatargów i ruchów strajkowych, przydomek "czerwony".
Karol Dittrich nie mógł sobie poradzić z tym, że on dał robotnikom "tak wiele dobrodziejstw, a oni mimo wszystko zastrajkowali”. A zrobili to po to, by skrócić im czas pracy i by mogli kupować tańsze materiały w sklepie fabrycznym.
- Z tego, co nam się udało dowiedzieć, doznał jakiejś choroby psychicznej i po trzech latach zmarł – mówił Jacek Grzonkowski.
Audycję prowadziła Agnieszka Sterczyńska.
pp