Opowiadanie i słuchanie historii jeszcze 100 lat temu było jedną z popularnych form spędzania czasu. Ludzie zbierali się i opowiadali sobie historie. Albo słuchali zawodowego opowiadacza, bajarza – niekiedy wędrownego. Literatura oralna, najwcześniejsza forma literatury, trwa dzisiaj w nowoczesnych społeczeństwach w postaci szczątkowej: jej żywymi formami są dowcipy i ewentualnie legendy miejskie. Ale istnieje międzynarodowy ruch, który wskrzesza tę tradycję – nie dbając o przesadne nagłośnienie swoich idei, ponieważ opowiadanie historii wymaga raczej kameralnej publiczności.
W "Klubie Trójki" gościły opowiadaczki z pierwszego w Polsce stowarzyszenia opowiadaczy, założonego czternaście lat temu pod nazwą "Studnia O": Beata Frankowska i Małgorzata Litwinowicz. Wszyscy, którzy należą do "Studni" to poloniści i filologowie, czyli ludzie, którzy zaczynali swoją przygodę z opowiadaniem od literatury. I, jak tłumaczyły panie, od od takiego doświadczenia przekraczania literatury, wysiłku: jak to zrobić, żeby to, co ożywcze, ważne w czytaniu literatury, zaczęło żyć, nabrało skrzydeł.
Beata Frankowska i Małgorzata Litwinowicz tłumaczyły, że tradycyjne opowiadania zaprzeczają panującemu obecnie "kultowi niespodzianki". Ich zdaniem jedną z wielu tajemnic opowiadania historii jest repetycja, powtórzenie. - Dobra historia ma w sobie to coś, że chcemy jej słuchać wielokrotnie - tłumaczą goście Jerzego Sosnowskiego. Repetycja dotyczy też samej dramaturgii opowiadania, to znaczy, że jest ono tak skonstruowane, że zawiera w sobie powtórzenia, nie jest linearną opowieścią, tylko ma strukturę jak pieśń.
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku o godz. 21.00.
(pg)