- Rodzina Chorobów to trzy pokolenia mężczyzn, którzy swoje zawodowe życie spędzili w kopalni. – Kiedy pierwszy raz jechałem na dół, pomyślałem, że to jest to – przyznał 54-letni Andrzej, który jako młody człowiek chciał zostać leśnikiem.
- Ojciec Andrzeja, 85-letni Alojzy wspomina, jak każdego dnia w pracy modlił się do Świętej Barbary o bezpieczną "szychtę". – Jak się wyjeżdżało, to się dziękowało. I tak dzień w dzień.
- Dziś większość kopalni na Śląsku już nie istnieje. Młode pokolenie pracuje za granicą. Bohaterowie reportażu Katarzyny Błaszczyk jednak nie chcą wyjeżdżać
Górnictwo od pokoleń
Radzionków to niewielkie, liczące ponad 16 tys. mieszkańców miasto leżące w województwie śląskim. Spośród żyjących tam członków rodziny Chorobów, którzy swoje życie spędzili w kopalni, żyje jeszcze 85-letni pan Alojzy i 54-letni Andrzej. Na nim kończy się jednak górnicza historia rodziny.
Życie górnika? "To jest to"
Andrzej dzięki przywilejom górniczym od czterech lat jest już na emeryturze. W kopalni pracowali jego ojciec i dziadek. W reportażu wspomina wydarzenia, które zadecydowały o tym, że poszedł w ich ślady. – Myślałem nad tym, żeby zostać leśnikiem. Chciałem iść do technikum, ale nie było w domu pieniędzy, ja byłem najstarszym synem, ojciec był już na rencie z górnictwa. I powiem szczerze – kiedy pierwszy raz jechałem na dół, pomyślałem, że to jest to.
Andrzej Choroba pracował w kopalni całe swoje dorosłe życie. Kłopoty zaczęły się, gdy doszło do likwidacji Kopalnię Węgla Kamiennego Powstańców Śląskich w Bytomiu. Do emerytury górniczej zostało mu jeszcze pięć lat. Geolog, z którym rozmawiał, powiedział mu, że węgla wystarczy jeszcze na kolejne czterdzieści.
– Kopalnie wtedy wydobywały po 200 mln ton węgla. To nigdzie nie zalegało, a duża część z tego szła za wschodnią granicę. Na dziesięć domów w dziewięciu mieszkali górnicy. W tym dziesiątym mieszkał ewentualnie jakiś hutnik albo kolejarz. Tak tu kiedyś było – podsumowuje gorzko były górnik.
Praca w kopalni – solidna i niebezpieczna
Alojzy Choroba po ukończeniu szkoły górniczej pracował pod ziemią aż do emerytury. Jak mówi, brakowało pieniędzy, a kopalnia była dochodowym zakładem pracy. Praca niebezpieczna, ale solidna. – Człowiek wierzył opiekunce górników, Barbarze. Jak się zjeżdżało, to modliło się: "Święta Barbaro, ochroń mnie, daj mi wyjechać szczęśliwie", ale nie tak głośno, jak w kościele, tylko po cichu. Jak się wyjeżdżało, to się dziękowało. I tak dzień w dzień – opowiada bohater reportażu.
Młodzi, tak jak wiele osób z innych śląskich rodzin, uciekli za granicę. – Moi siostrzeńcy należą do ostatniego pokolenia pracującego w kopalni. – Po restrukturyzacji w 1996 roku mieli mały staż pracy i z tej pracy musieli zrezygnować. Jeden z nich pracował w kopalni na Słowacji, a drugi w Hiszpanii. Prawie połowa moich kolegów jest za granicą – mówi Andrzej Choroba. Zapytany o to, czy ma zamiar zostać w Polsce, odpowiada: – Raczej tak. Mam tutaj znajomych, kolegów, rodzinę.
Podobne pytanie zadaje sobie kolejna bohaterka reportażu, żona członka rodziny Chorobów, który pracuje jako górnik, ale w Wiedniu. – Cały czas myślimy, czy nie wyjechać do męża, ale nie mam w sobie siły, by powiedzieć ''tak, pakuję się i jadę'' – stwierdza 32-latka. – Tam byłabym sama, a tu czy niedziela, czy święta, wszyscy się spotykają. Przychodzą babcie i wszyscy tu siedzą. Można sobie ponarzekać, poklepać po plecach, pocieszyć się.
15:43 Trojka Reportaz 2 grudzień 2021 18_39_52.mp3 Górnicy z pokolenia na pokolenie. Reportaż Katarzyny Błaszczyk "Tu, na Śląsku" (Reportaż/Trójka)
***
Tytuł reportażu: "Tu, na Ślasku"
Autorka reportażu: Katarzyna Błaszczyk
Data emisji: 02.12.2021
Godzina emisji: 18.39
kr