Historie rodziny Okuliczów Anna Mazurkiewicz poznawała od wczesnego dzieciństwa. – Tata opowiadał wszystko, co sam wiedział. To było o wiele lepsze niż bajki.Mogłam tego słuchać godzinami. Później, gdy tata czytał mi przygody Robinsona Crusoe, to byłam przekonana, że cała literatura to prawda. Myślałam, że Robinson istniał, Staś i Nel także. Może właśnie dlatego nie lubię powieści - wspomina pisarka w rozmowie z Anną Stempniak.
Dziś dziennikarka i pisarka zna więcej rodzinnych legend i historii, niż własny ojciec, dzięki prowadzonym przez lata badaniom historycznym. - Ale tata swoimi opowieściami ukształtował mój własny stosunek do literatury, dlatego że opowiadał prawdziwe historie. Dziś piszę reportaże z pewną dozą autobiografizmu. Jako wieloletnia dziennikarka nie potrafię zmyślać, ja muszę snuć – podkreśla Mazurkiewicz.
Losy rodziny Okuliczów są bardzo wzruszające. Jej prababka Maria, podporządkowując się woli rodziców, młodo wyszła za mąż za stryja zesłańca, który przebywał w Irkucku na katordze. – Walery był od niej dwadzieścia lat starszy. Wspierał m.in. Kasę im. Józefa Mianowskiego, czyli kasę pomocy dla ludzi działających na polu nauki. On rozumiał, że patriotyzm człowieka, który jest zesłany, polega na tym, by wspierać tych, którzy mogą coś dla polskiej nauki zrobić – tłumaczy autorka m.in. powieści "Jak uszczypnie będzie znak" i "To tylko facet".
Prababka, jako bohaterka książki, interesowała pisarkę od dawna. - To była dzielna kobieta, zupełnie nie przystająca do tamtych czasów. To mi się zawsze wydawało dziwne, bo była taką emancypantką. Raczej z musu, bo nie sądzę, by miała takie marzenie – mówi Mazurkiewicz.
Książka "Prababka Maria obiera jabłka" ukaże się już niebawem. To 150 lat historii rodziny Okuliczów, ale i 150 lat historii Polski zamkniętej w jej losach – powstania, wojny, zesłania, wysiedlenia… Posłuchaj całej rozmowy.
Program "Rozdroża Kultury" poprowadziła Anna Stempniak.
sm