- Lutosławski w ciągu życia zmieniał podejście do "swobodnego” wykonywania jego dzieł, do którego sam przecież z początku namawiał. W miarę upływu lat coraz bardziej stanowczo obstawał przy ograniczaniu swobody na rzecz kontroli, a wykonawcom jego utworów odmawiał prawa do improwizowania - opowiadał Wojciech Michniewski.
- Poza tym zawsze dążył do ustalenia jakiejś prostej zasady, a w swej twórczości symfonicznej rządził się kilkoma takimi prawami. Po pierwsze uważał, że utwór już na wstępie musi wywołać u słuchacza uczucie niedosytu. Po drugie przestrzegał przed mnożeniem w dziele kulminacji. Kulminacją w jego przekonaniu powinien być jeden fragment, który słuchacz zapamięta i który najsilniej na niego zadziała. Wreszcie sądził, że twórca dzieła komponując musi zwracać uwagę na psychologię odbioru muzyki, zastanawiać się, jak dany zabieg muzyczny oddziała na słuchających. - wyjaśnił dyrygent.
Gość "Bitej godziny" przypomniał też, że Witold Lutosławski, zwłaszcza w dziełach symfonicznych, starał się stworzyć "wielką formę zamkniętą", której definicji nieustannie poszukiwał w swym umyśle. - Wiedział tylko, że utwór taki musi odznaczać się cechami wskazanymi w sformułowanych zasadach i że powinien składać się z dwóch części - powiedział Wojciech Michniewski.
>> Zobacz serwis specjalny: itold Lutosławski w Polskim Radiu <<
Jak doszło do spotkania między Witoldem Lutosławskim a Wojciechem Michniewskim? Dyrygent opowiada, że nastąpiło, gdy kompozytor związał się z Filharmonią Narodową, czyli mniej więcej w roku 1973. Wówczas jednak kontakty ograniczały się do wymiany uprzejmego "dzień dobry”. Bliższą znajomość zawarli, gdy wytwórnia płytowa EMI postanowiła wydać wszystkie dzieła Lutosławskiego:
- Do dyrygowania orkiestrą podczas wykonania jego "Poematów" zaproszono mnie. Kompozytor pokierował wtedy chórem. Może uważał, że orkiestrą dyryguje się łatwiej… - zastanawia się Wojciech Michniewski. - I tak się zaczęły nasze dość częste spotkania, rozmowy, wspólne słuchanie różnych wykonań jego dzieł… Nigdy nie kierowałem wykonaniem jego I symfonii, prowadziłem za to trzy pozostałe. Symfoniami III i IV dyryguję, gdy tylko nadarzy się okazja, bo bardzo je lubię. Jedna z nich jest wybitna, a druga wybitnie piękna – uważa Wojciech Michniewski.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Wojciechem Michniewskim, którą przeprowadziła Ewa Szczecińska.