Coraz większy wpływ na nasze, nie tylko polskie, życie muzyczne mają rocznice. To one w dużej mierze decydują o programach koncertów, festiwali i rozmaitych wydawnictw. Minionych dwanaście miesięcy było pod tym względem apogeum – w 2013 roku zbiegły się okrągłe rocznice urodzin Witolda Lutosławskiego, Ryszarda Wagnera, Giuseppe Verdiego, Benjamina Brittena oraz stulecie premiery "Święta wiosny" Igora Strawińskiego. Jak świat długi i szeroki, na wszystkich scenach i estradach, wykonywano dzieła wielkich jubilatów. W nowym roku czeka nas kolejny maraton rocznic: stulecie urodzin Andrzeja Panufnika, sto pięćdziesiąta rocznica przyjścia na świat Ryszarda Straussa, trzechsetna – Carla Philippa Emanuela Bacha, by wymienić tylko te ważniejsze.
Jakie skutki ma zdominowanie naszego kalendarza muzycznego przez uroczyste obchody rozmaitych rocznic? Czy rzeczywiście to przysparza takim kompozytorom jak Lutosławski popularności? Zdaniem krytyczki Doroty Kozińskiej postulaty te są realizowane w bardzo zróżnicowany sposób.
- Dużo ciepłych słów należy się pod adresem organizatorów Roku Lutosławskiego, natomiast kilka rocznic wyraźnie w naszym kraju zaniedbano - podkreślała. - Jedną z głównych przyczyn zaniedbań jest to, że w naszym nierocznicowym okresie zlekceważyliśmy pracę u podstaw, która, kiedy nadchodzi rocznica, pozwala nam ją odpowiednio uczcić.
Jako przykład nieudanej rocznicy Dorota Kozińska podawała polskie obchody setnych urodzin Benjamina Brittena. - Ta rocznica w ogóle została pominięta, zlekceważona i wynika to nie tyle z niewiedzy, ile przede wszystkim z odwiecznego problemu, że nie mamy ani cebulki, ani w co w kroić. Nie ma w Polsce ani teatru operowego, ani wystarczającej liczby świadomych muzyków, którzy potrafiliby godnie taka rocznicę uczcić.
Fakt ten nie przeszkodził zapoznać się z twórczością Brittena na okoliczność roku brittenowskiego Robertowi Piłatowi, filozofowi, który jest wielkim entuzjastą tego typu świąt, zwłaszcza jeśli chodzi o rocznice upamiętniające śmierć twórcy.
- Kiedy kompozytor umiera, wszyscy mamy prawo spojrzeć na jego dzieło jako zamknięte. Co więcej, są materialne powody ku temu, bo światło dzienne oglądają wtedy nowe dzieła i dokumenty, które ujawniania się po śmierci. Spojrzeć na całość, zobaczyć pewną logikę i nurty, sens, który wcześniej umykał, to bardzo cenna rzecz...
Więcej argumentów zwolenników i przeciwników muzycznej rocznicomanii w nagraniu audycji przygotowanej przez Marcina Majchrowskiego i Piotra Matwiejczuka
bch