- Przeszedłem bardzo dziwną edukację, ponieważ dokonała się ona w czasach, kiedy dawano dziecku książkę do ręki, żeby cicho siedziało. Cała reszta mojej biografii jest konsekwencją pierwotnej decyzji moich rodziców, którzy na szczęście nie bardzo patrzyli na to, co czytam - wspominał genezę swojej najnowszej książki Jan Gondowicz.
"Duch opowieści" to 46 miniesejów będących efektem wieloletniej pasji czytelniczej autora. Sam Gondowicz w audycji określił się mianem "ślimaka literatury", który schowawszy się w swojej skorupce, odprawia tajemnicze obrzędy. Ich plonem jest rozwiązanie tak poważnych zagadnień, jak sposób na osiągnięcie mistrzostwa w przyrządzaniu potrawki z zająca, kiedy smoła staje się słomą i na odwrót, jak smakuje książka, w końcu jak brzmi najobrzydliwszy wierszyk szkolny...
Między tymi informacjami na kartach "Ducha opowieści" zostały poukrywane dowcipy dla wtajemniczonych: - Jeden z takich żartów znajduje się już na stronie redakcyjnej - zwracał uwagę Jan Gondowicz. - Malutkimi literkami jest tam napisane "TM za tytuł". To ma przypominać procedury, które funkcjonowały w drukach drugoobiegowych, gdzie w miejscu poza tekstem głównym kwitowano odbiór sumy, przeważnie w dolarach, które rozmaite osoby przekazywały na publikację tej książki czy na działanie podziemnego wydawnictwa. W ten sposób zaświadczano, że przekaz dotarł - wyjaśniał gość audycji.
Swoje pokwitowanie Jan Gondowicz skierował do Tomasza Manna, od którego zaczerpnął tytuł publikacji. - Pochodzi on z opowiadania "Wybraniec", które to opowiadanie rozpoczyna wspaniały opis dzwonów bijących w Rzymie na wybór papieża w XIII wieku. Dzwony biją bez dzwonników, a uderza w nie duch opowieści...
Więcej o tajemniczej książce Jana Gondowicza zawierającej dziwne opowiadania - w nagraniu audycji "Sezon na Dwójkę" przygotowanej przez Annę Lisiecką i Bogumiłę Prządkę.
bch/mc