- Zbyt kocham Francję, jest we mnie zbyt wiele pasji dla debaty publicznej i przyszłości moich rodaków, by pozostać poza areną polityczną - wyjaśnia na swym profilu w długim komunikacie były prezydent (2007-2012). Sarkozy liczy na objęcie funkcji lidera UMP i daje do zrozumienia, że byłby to pierwszy etap w jego próbie "odbicia Pałacu Elizejskiego" - komentuje agencja AFP.
- Drodzy przyjaciele, od 6 maja 2012 roku, gdy podziękowałem Francuzom za honor uczynienia mnie swym przywódcą na pięć lat (...) poświęciłem wiele czasu refleksji nad tym intensywnym okresem - pisze 59-latek. Podkreśla, że nie będąc osobą publiczną, mógł w tym czasie swobodnie rozmawiać z Francuzami. - U wielu z nich wyczułem skłonność do tego, by w nic ani nikomu już nie wierzyć - zaznacza Sarkozy, krytykując "chaos", który nastał w kraju po objęciu rządów przez jego następcę.
- Po długiej refleksji postanowiłem zaoferować Francuzom nowy wybór polityczny - zapowiada Nicolas Sarkozy, obiecując, że głęboko zreformuje swoją macierzystą partię. - Zaproponuję jej gruntowną transformację, tak aby w ciągu trzech miesięcy (...) mogła zwrócić się do wszystkich Francuzów, bez ducha partyjnych rywalizacji, ponad tradycyjnymi podziałami - dodaje.
"Le Point" komentuje, że choć o powrocie do polityki Sarkozy myślał co najmniej od początku roku, to gwałtowny spadek popularności Francois Hollande'a, który w sondażach pociągnął w dół niezwykle popularnego wcześniej premiera Manuela Vallsa, przyśpieszył decyzje byłego prezydenta. Wpłynął na nie również chaos i głębokie podziały w UMP, która rządzona jest obecnie przez triumwirat i nie ma wyraźnego przywódcy.
Według sondażu, który przytacza "Le Nouvel Observateur", 64 proc. Francuzów nie interesowało się ostatnio ewentualnym powrotem Sarkozy'ego.
PAP/aj