Lotniskowiec USS Carl Vinson został wysłany na Morze Wschodniochińskie decyzją prezydenta Donalda Trumpa. Podczas niedawnej wizyty w Seulu sekretarz stanu USA Rex Tillerson oświadczył, że amerykańska "polityka strategicznej cierpliwości skończyła się".
- Analizujemy nową serię środków dyplomatycznych i bezpieczeństwa - powiedział Tillerson na konferencji prasowej dodając, że wszelkie działania Korei Północnej zagrażające Seulowi spotkają się z "właściwą odpowiedzią".
- Rozwijany jest "wszechstronny zestaw możliwości", ażeby poradzić sobie z tym izolowanym przez wspólnotę międzynarodową komunistycznym krajem - oświadczył Tillerson po odwiedzeniu strefy zdemilitaryzowanej, ponad 50 km od Seulu.
Trump: nie chcemy, żeby sprawy doprowadziły do konfliktu zbrojnego
Podkreślił, że wobec gróźb Pjongjangu wszystkie opcje pozostają na stole, w tym działania militarne. - Oczywiście nie chcemy, żeby sprawy doprowadziły do konfliktu zbrojnego - zaznaczył, dopytywany o te ewentualne działania militarne. Dodał następnie, że "jeśli (Koreańczycy z Północy) podniosą poziom zagrożenia ich programu zbrojeniowego do poziomu, który naszym zdaniem wymagałby działania, to ta opcja będzie na stole".
Do jednostek pływających pod banderą USA dołączyły dwa japońskie niszczyciele. Ze względu na eskalację napięcia na Półwyspie Koreańskim, amerykański prezydent Donald Trump wysłał w tej rejon m.in. lotniskowiec USS Carl Vinson.
Groźby Pjongjangu
Amerykańskie i japońskie jednostki w pobliżu Półwyspu Koreańskiego Korea Północna uznaje za zagrożenie dla swego bezpieczeństwa. W komentarzu opublikowanym w dzienniku "Rodong Sinmun" oświadczono, że Korea Północna gotowa jest zatopić amerykański lotniskowiec "jednym uderzeniem".
Komentarz umieszczono na trzeciej stronie dziennika wydawanego przez komunistyczną partię. Dwie pierwsze strony poświęcone były wizycie Kim Dzong Una na farmie trzody chlewnej.
Tymczasem dziś do grupy amerykańskich jednostek marynarki wojennej dołączyły dwa japońskie niszczyciele. USA nie ujawniają pozycji statków. Japońskie jednostki mają towarzyszyć im co najmniej do granic Morza Wschodniochińskiego. W sobotę wiceprezydent USA Mike Pence oświadczył, że amerykański lotniskowiec dotrze na wyznaczony obszar w ciągu kilku dni.
dcz