Pogorszenie relacji na linii Polska-Izrael nastąpiło po przytoczeniu przez dziennik Jerusalem Post domniemanych słów izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. Polityk miał powiedzieć, że Polacy "kolaborowali z nazistami" w czasie Holokaustu. Kancelaria premiera Izraela doprecyzowała potem, że premier mówił o "Polakach" i nie chodziło mu o Polskę jako państwo czy o Polaków jako naród, a winą za zniekształcenie wypowiedzi obarczyła izraelskiego dziennikarza.
W niedzielę Israel Katz (szef izraelskiego MSZ), odnosząc się do słów przypisanych przez media izraelskie premierowi Benjaminowi Netanjahu, stwierdził: - Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela), któremu Polacy zamordowali ojca, "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". I nikt nie będzie nam mówił, jak mamy się wyrażać i jak pamiętać naszych poległych.
Po tej wypowiedzi premier Mateusz Morawiecki odwołał wyjazd polskiej delegacji na szczyt V4 do Izraela. Wyjaśnił, że podjął taką decyzję, ponieważ sformułowania, które padły z ust powołanego na ministra spraw zagranicznych Israela Katza, "są absolutnie niedopuszczalne".
Reuters: to cios w Netanjahu
- Decyzja Polski o odwołaniu delegacji to cios dla izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, który miał nadzieję, że spotkanie to wyeksponuje jego dyplomatyczny kunszt przed zaplanowanymi na kwiecień wyborami w tym kraju - ocenił Reuters.
Według agencji Netanjahu traktuje Grupę Wyszehradzką jako przeciwwagę dla krajów Europy Zachodniej, która jest bardziej krytyczna wobec polityki Izraela w stosunku do Palestyńczyków.
Polska i Izrael próbują naprawić relacje, ale na przeszkodzie stanęła historia - ocenił z kolei nowojorski dziennik "New York Times". "NYT" pisze, że przed wyborami parlamentarnymi w Izraelu Netanjahu chciał pokazać, jak w Warszawie z arabskimi liderami omawia zagrożenie, płynące z regionalnych ambicji Iranu, i jak z przywódcami krajów Europy Wschodniej buduje relacje przeciwstawne opiniom krajom "starej Europy".
Domniemane słowa premiera Izraela "urosły do sporego ambarasu dyplomatycznego", a wypowiedź szefa MSZ tego kraju tylko pogorszyły sytuację - oceniła gazeta. Netanjahu "od 2017 roku uwodził tak zwaną Grupę Wyszehradzką", której prawicowe rządy "są coraz bardziej autokratyczne" - komentuje "NYT".
Kraje V4 mają "swoje własne żale do Brukseli i (zastrzeżenia) do liberalnych wartości, jakie reprezentuje ten blok" - kontynuuje dziennik. "Po każdej stronie działa tu nagi oportunizm polityczny" - powiedział "NYT" ekspert brytyjskiego ośrodka analitycznego Centre for European Reform (CER) Ian Bond. "Ze strony Netanjahu (wygląda to tak), że im więcej może znaleźć ludzi, którzy mają dosyć głównego nurtu UE i przekonać ich, by go poparli taktycznie, choćby po to, by zirytować innych członków Unii, tym lepiej" - ocenił.
Natomiast "Polska stara się naprawić relacje z Izraelem" odkąd wprowadzenie ustawy o IPN wywołało kryzys dyplomatyczny, którą polskie władze zmodyfikowały pod presją USA - dodał ekspert.
"Jerusalem Post": słowa szefa MSZ podkopały dyplomatyczny cel rządu
"Przed poczynieniem swoich uwag Israel Katz powinien się na chwilę zatrzymać i zadać sobie pytanie, co chciał osiągnąć, jakie są cele Izraela" - pisze Herb Keinon z "Jerusalem Post". "Czy cel to zorganizowanie szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, co służy interesom Jerozolimy, zakładającym ustanowienie sojuszy w ramach UE, by zneutralizować antyizraelskie rozwiązania czy środki? Jeżeli tak, minister spraw zagranicznych musi robić, co może, by zagwarantować, że do takiej konferencji dojdzie" - wskazuje komentator.
"Jeżeli jednak celem jest mówienie gołej prawdy o polskiej współpracy z nazistami w każdym miejscu, przy każdej okazji - co jest celem słusznym i według niektórych honorowym - to w porządku, ale należy wiedzieć, że trzeba za to zapłacić dyplomatyczną cenę, w szczególności przy obecnym prawicowym rządzie w Warszawie" - kontynuuje. "Nie powinno się jednak wytyczać celu, by następnie podejmować działania, podkopujące go" - wskazuje komentator, podkreślając, że celem obecnego rządu Izraela było zorganizowanie szczytu V4. Niektórzy twierdzą, że cel ten nie jest wart poświęcenia prawdy historycznej - dodaje. "Jednak to jest cel obecnego rządu, a działania Katza podkopały go" - ocenia.
Najstarszy dziennik w Izraelu, "Haaretz", ocenił, że premier Izraela przekonał się jakie są "granice zabawy historią" i że takie zachowanie jest nieakceptowalne.
Washingon Post: niezdarne sojusze Netanjahu
Szczyt Grupy Wyszehradzkiej miał wzmocnić relacje Izraela i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, ale odwołanie go po wypowiedzi p.o. szefa MSZ Izraela o udziale Polaków w Holokauście pokazuje, że sojusze te są wewnętrznie sprzeczne - ocenił z kolei "Washington Post".
To także "najnowsza odsłona trwającego od dawna sporu dyplomatycznego między Izraelem i Polską, odkąd w zeszłym roku Warszawa wprowadziła nowe prawo, przewidujące kary do trzech lat więzienia za oskarżanie Polski o zbrodnie przeciwko Żydom w czasie II wojny światowej, w tym o kolaborowanie w Holokauście" - podkreśla gazeta we wtorek. "WP" zauważa, że izraelski premier Benjamin Netanjahu był w swoim kraju krytykowany przez przeciwników politycznych za "kupczenie żydowską historią dla politycznych korzyści". Przypomina, że po nowelizacji polskiej ustawy o IPN izraelscy politycy oskarżali "narodowy, prawicowy rząd Polski o próby uciszania badań historycznych i wybielania przeszłości".
Gazeta wskazuje na obiekcje wobec Węgier. Przypomina, że w 2017 roku premier Viktor Orban wzbudził kontrowersje, gdy w publicznym wystąpieniu pochwalił Miklosa Horthyego, który kolaborował z II Rzeszą w sprawie deportacji węgierskich Żydów, a w kampanii przeciwko George'owi Sorosowi - amerykańskiemu finansiście, urodzonemu w żydowskiej rodzinie na Węgrzech - poruszał tony antysemickie; społeczność żydowska w Budapeszcie obawia się wreszcie, że tamtejsze muzeum Holokaustu będzie próbowało pomijać wstydliwe fragmenty historii.
Zdaniem cytowanego przez gazetę eksperta Emmanuela Navona Netanjahu zabiega o lepsze stosunki z krajami tego regionu, by "neutralizować" decyzje szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini. Jako przykład wskazuje zablokowane przez Czechy, Węgry i Rumunię unijne oświadczenie, potępiające decyzję USA o przeniesieniu ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy. Navon mówi też, że kraje regionu są "względnie otwarte" na forsowany przez USA pomysł likwidacji porozumienia atomowego z Iranem i "utrudniają Komisji Europejskiej obejście wznowionych przez USA sankcji na Iran".
Inni analitycy zwracają uwagę na "naturalną zgodność między Izraelem i innymi prawicowymi rządami, które podobnie zapatrują się na kwestie bezpieczeństwa granic i imigracji". Według Navona Izrael dla krajów "wyszehradzkiej czwórki" może służyć za przykład radzenia sobie z uchodźcami.
Wall Street Journal: spięcie przed wyborami
Także "Wall Street Journal" pisze, że Netanjahu poprzez mocniejsze związki z "skłaniającymi się na prawo krajami chce wbić klin między te kraje a resztę Unii Europejskiej, którą jego rząd uważa za bardzo krytyczną wobec Izraela na forach międzynarodowych".
Gazeta zauważa, że do sporu z Polską doszło na krótko przed zaplanowanymi na kwiecień wyborami parlamentarnymi w Izraelu, a Netanjahu "wykorzystuje swoje kontakty ze światowymi przywódcami, by prezentować się jako przedstawiciela innej ligi (niż pozostali kandydaci w wyborach) i najlepszy reprezentant Izraela na scenie światowej".
"WSJ" dodaje, że także Polskę czekają w tym roku wybory i że oba kraje chcą "zmobilizować swoje rdzenne elektoraty, w których poglądy na temat Holokaustu są mocno zakorzenione".
Rządy Polski i Izraela, choć różnią się poglądami na udział Polaków w Holokauście, "mają podobne poglądy w wielu sprawach i w ostatnich latach się do siebie zbliżyły, mocno popierając prezydenta USA Donalda Trumpa" - podkreśla "WSJ", dodając, że "za przykładem USA i Izraela Polska przyjęła bardziej stanowcze stanowisko wobec Iranu niż większość krajów europejskich"
Czeska telewizja: problem dla obu stron
- To problem dla strony izraelskiej. Netanjahu ustalił sobie za cel nadrzędny rozszerzenie wpływow izraelskiej dyplomacji. Teraz wygląda na to, że bardzo przyjacielskie stosunki z V4 skomplikowały się, bo Polska nie weźmie udziału w szczycie. To także problem dla Europy Środkowej, poniewaz będzie trzbea wybierać między Jerozolimą a Warszawą. dla Czechow, Słowakow i Węgrow Izrael to długtrwały partner i sojusznik, ale Polska również - zwraca uwagę reporter czeskiej telewizji ČT24 David Borek.
Prasa: słowa izraelskich polityków zaszkodziły relacjom z Polską, ale też z V4
"Wypowiedzi czołowych polityków izraelskich z ostatnich dni na temat Polski poważnie zaszkodziły dwustronnym stosunkom oraz w mniejszym stopniu, ale odczuwalnie, stosunkom krajów wyszehradzkich i Izraela" – pisze prorządowy dziennik "Magyar Nemzet". Gazeta podkreśla, że szczyt V4 i Izraela w Jerozolimie byłby pierwszym spotkaniem Grupy Wyszehradzkiej poza Europą, co "świadczy o tym, jak ścisłe kontakty wypracowały już kraje środkowoeuropejskie z Izraelem".
"Magyar Nemzet" pisze przy tym o "dyplomatycznej utarczce", zaś inny prorządowy dziennik "Magyar Hirlap" o "wojnie na deklaracje". "Magyar Nemzet" przypomina też, że Polska i Izrael "znalazły się na ścieżce wojennej" już w zeszłym roku w związku z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej. Komentatorka "Magyar Hirlap" Mariann Oery podkreśliła, że "historia jest czułą kwestią nie tylko w Polsce, ale i w Izraelu".
- Jest oczywiste, że Warszawa nie mogła pozostawić bez reakcji wypowiedzi (p.o. izraelskiego ministra spraw zagranicznych Israela) Katza, ale w tej niezbyt przyjemnej sytuacji dla (premiera Mateusza) Morawieckiego mimo wszystko jest pewien pozytyw. Nie trzeba tłumaczyć wewnątrzpolitycznego znaczenia sprawy, a w dodatku według polskiego lidera okazało się, że kraje wyszehradzkie są zjednoczone – napisała Oery. Według niej nie ma problemów w stosunkach Izraela z V4 jako całością, a szczególnie z Węgrami. - Benjamin Netanjahu uważa Viktora Orbana za silnego sojusznika, a węgierska dyplomacja co i rusz staje po stronie Izraela – podkreśliła.
V4 mocnym sojusznikiem Izraela
Wyraziła przy tym pogląd, że Grupa Wyszehradzka jest uważana za mocnego sojusznika Izraela i państwa te łączy m.in. to, iż "krytycznie patrzą na politykę Brukseli" w związku z czym "współpraca na rzecz wspólnych celów rozumie się sama przez się" i jest "kolejnym dowodem na to, że z krajami wyszehradzkimi trzeba się liczyć".
Według lewicowego dziennika "Nepszava" za polsko-izraelskim konfliktem dyplomatycznym "może się kryć taktyka szykujących się do wyborów rządów Izraela i Polski" - 9 kwietnia odbędą się z Izraelu przedterminowe wybory parlamentarne, zaś w Polsce w maju wybory do Parlamentu Europejskiego, a w listopadzie także wybory parlamentarne.
Zdaniem gazety szczyt V4 w Jerozolimie byłby "gestem poparcia wyborczego" dla Izraela i miałby większe znaczenie dla tego kraju, niż dla Grupy Wyszehradzkiej, choć dla "tak samo izolujących się na scenie międzynarodowej Polski i Węgier" zademonstrowanie przyjaźni z jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie byłoby "dobrą «reklamą»".
Szef WJC: obraźliwe stereotypy
Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów (WJC) Ronald Lauder wydał w poniedziałek oświadczenie, w którym skrytykował pogorszenie relacji polsko-izraelskich. "To bardzo niefortunne, zarówno dla Żydów, jak i Polaków, że krążą wciąż niekorzystne i obraźliwe stereotypy" - napisał.
"Taki język nie powinien mieć miejsca w cywilizowanej debacie. Jakie to smutne, że wyniki dekad współpracy i okazywania dobrej woli są teraz zagrożone. Podejmijmy wszyscy wysiłek, aby pokonać ten kryzys, który był zwycięstwem sił nietolerancji i umysłowej ciasnoty" - głosi apel Laudera.
msze, PAP, ČT24