"Trans-Atlantyk" Gombrowicza w Dwójce>>>
Choć "Trans-Atlantyk" nie jest dziełem autobiograficznym, możemy doszukać się w nim wielu elementów z życiorysu Witolda Gombrowicza. Podobnie jak narrator i główny bohater powieści imieniem Witold autor książki od 1939 roku mieszkał w Argentynie, gdzie przypłynął na pokładzie statku Chrobry. Faktem jest to, że niemówiący po hiszpańsku pisarz znalazł się w trudnym położeniu finansowym, a także to, że pracował później jako urzędnik. Osobiste przeżycia autora przełożone w formie groteskowej stylizacji stały się kanwą jego powieści.
Ów wymiar parodystyczny bywał na przestrzeni dziesięcioleci różnie interpretowany. - Dziś "Trans-Atlantyk" kojarzy się z kontrkulturą, estetyką queer, literaturą homoseksualną - uważa prof. Jerzy Jarzębski. - Zwłaszcza, że "Kronos" potwierdził autentyzm szeregu wątków biograficznych. Warto pamiętać, że w latach pięćdziesiątych często uznawano je za zmyślone - dodał.
"Trans-Atlantyk" ukazał się wraz ze "Ślubem" w Paryżu w 1953 roku, jako pierwszy tom Biblioteki "Kultury". Wówczas uwagę zwracała przede wszystkim ostra krytyka polskości, która spotkała się z niechęcią polskich emigrantów. Wielu z nich zrezygnowało wtedy z subskrypcji "Kultury", co uderzyło w materialne podstawy jej istnienia. Do dziś dzieło, wyrwane z kontekstu ściśle literackiego, bywa czasem przedmiotem gry politycznej. Ale czy faktycznie aktualne pozostały Gombrowiczowskie rozważania o polskości?
- "Trans-Atlantyk" jest nie tylko ostrą krytyką romantycznej mitologii, ale też pewnego ogólniejszego, wciąż żywego paradygmatu polskości - podkreślił prof. Jerzy Jarzębski. - Paradygmatu, w którym jednostka wobec krytycznego momentu historycznego całkowicie poświęca się dla zbiorowości. Gombrowicz zasugerował, że prawa jednostki i zbiorowości są w naszej tradycji źle wyważone, co niekoniecznie służy krajowi. W tym sensie "Transatlantyk" stanowi akt dezercji - wyjaśnił.
Co ciekawe, z legalnego punktu widzenia Gombrowicza nie można nazwać dezerterem. W 1939 roku po przybyciu do Buenos Aires stawił się on niezwłocznie do polskiego konsulatu, ale komisja wojskowa uznała, że nie jest zdolny do służby wojskowej ze względu na astmę. - On jednak miał jednocześnie świadomość, że w Polsce 16-letni chłopcy fałszują dokumenty, aby tylko móc walczyć za ojczyznę. I pewnym sensie to sobie wyrzucał - zwraca uwagę prof. Jarzębski.
Posłuchaj nagrań związanych z Witoldem Gombrowiczem w serwisie specjalnym Radia Wolności>>>
"Trans-Atlantyk" to także powieść bardzo głęboko osadzona w polskiej tradycji literackiej. W stopniu, który czyni tę prozę prawie nieprzekładalną. Reżyser teatralny Mikołaj Grabowski inscenizował ten tekst kilkakrotnie i uważa nawet "Trans-Atlantyk" za swego rodzaju... gawędę szlachecką. Ale czy wobec tego powieść Gombrowicza niesie również jakieś wartości uniwersalne, czytelne pod każdą szerokością geograficzną?
- II wojna światowa rozbiła wszelkie, zdawałoby się, trwałe formy i pozostawiła Gombrowicza w pustce. Musiał więc on od podstaw sformułować swoją filozofię życiową. Wyłoniło się stąd przekonanie, że nie ma już świata objawionego. Żyjemy w świecie nieustannie się stwarzającym. To nie jest złe. To po prostu konieczność, do której trzeba się przyzwyczaić - uważa Mikołaj Grabowski - Ta diagnoza, postawiona w latach 50., jest dziś wciąż aktualna...
"Sezon na Dwójkę" przygotowała Anna Lisiecka.
mm/mc