Moda to sfera rzeczywistości, z którą Polska Ludowa miała problem. W powojennym świecie przedstawiano ją jako część kapitalistycznego świata. Nie pasowała do komunistycznej utopii, w której lud miał wyzwolić się od kaprysów projektantów. Ubranie miało być schludne i wygodne, z pewnością zaś nie ekstrawaganckie. Sam termin "moda" próbowano nawet zastąpić pojęciem "kultura odzieżowa". Polacy woleli jednak wzorować się na upodobaniach społeczeństw Zachodu. Stąd popularność dżinsów, mini i dzwonów
Zgodnie z przedwojennymi przekonaniami elegancja utożsamiana była z tym, co noszono w Paryżu. – Moda ze stolicy Francji płynęła w do nas nie tylko przed II wojną światową, lecz także w czasie jej trwania oraz później, mimo prób zakazania jej wstępu do Polski Ludowej. Moda bowiem to takie dziwne zwierzę, które wchodzi nawet tam, gdzie go nie chcą – powiedziała Barbara Hoff, historyk sztuki, dziennikarka i czołowa polska projektantka mody, osoba, która pierwszą kolekcją mini w naszym kraju doprowadzała Polki do desperackich aktów wandalizmu - szturmu na warszawskie Domy Towarowe Centrum nie wytrzymały sklepowe witryny.
– Moda przedostawała się do Polski najróżniejszymi kanałami – mówiła dr Anna Pelka, historyk sztuki z Uniwersytetu Ludwiga Maximiliana w Monachium. – Były to m.in. przysyłane z Zachodu paczki. Zaraz po wojnie były to jeszcze paczki organizacji pomocy humanitarnej. Tam pojawiały się elementy stroju, które dla środowisk polskiej młodzieży były modne, bo odzwierciedlały rzeczywistość Zachodu, choć znajdowały się tam części wojskowych mundurów, a także konfekcja, która za granicą wyszła już z mody – opowiadała badaczka.
Na ile moda miała charakter estetyczny, a w jakiej mierze była częścią polityki? Czy centralnie zarządzana gospodarka miała szansę nadążyć za zmieniającymi się trendami? O tym w nagraniu audycji "Za kurtyną PRL-u", którą prowadzili Agata Kwiecińska i Michał Nowak.
mc/gs