Choreografka w latach sześćdziesiątych uczęszczała do Szkoły Baletowej im. Turczynowicza w Warszawie i mieszkała w bursie przy ulicy Moliera. Z okien internatu mogła obserwować odbudowę Teatru Wielkiego, potem sama w nim występowała i przygotowywała choreografie.
- Dawniej było tak, że właściwie pary tancerzy były do siebie przypisane. Taki wzorzec duetu to Witold Gruca i Barbara Bittnerówna, drugi taki przykład to Stanisław Szymański i Barbara Olkusznik. To była zjawiskowa para. W teatrze wszyscy jakoś się nazywali, mówili do siebie "oj ty Celestynko" itp. A w przypadku Staszka i Basi - ona była "Biba", a on był "Fufa" - opowiada Zofia Rudnicka.
Artystka wspomina, że kiedyś nie tylko taniec rozrywkowy, ale i klasyczny często gościł w telewizji. Opowiada też, jak zareagował kierownik produkcji jednej ze stacji telewizyjnych, kiedy kilka lat temu zaproponowała mu emisję baletu do muzyki Chopina.
***
Tytuł audycji: "Zapiski ze współczesności"
Przygotowała: Anna Lisiecka
Data emisji: 1-5.02.2016
Godzina emisji: 11.45
mg/mm