1 lipca minęła 10. rocznica jego śmierci. W kwietniu zaś wspominaliśmy 90. rocznicę jego urodzin. Marlon Brando już za życia stał się legendą, a styl gry aktorskiej "à la Brando" naśladowało wielu artystów (od Jamesa Deana począwszy). Goszczący w audycji "O wszystkim z kulturą" Krzysztof Majchrzak zauważał, że tajemnica czaru Marlona Brando polegała na rezygnacji z odgrywania postaci.
- Dzięki jego pierwszym wielkim rolom, paru aktorów i reżyserów na świecie otrzymało prosty komunikat: dość pokazywania, dość epickiej, strukturalnej, wyniosłej ekspresji. Skierujmy się na bycie! - zauważał Krzysztof Majchrzak.
Krytyk Jacek Szczerba podkreślał, że Brando był aktorem, który chwytał sygnały zewsząd: - Przypomnijmy sobie słynną scenę na początku "Ojca chrzestnego”, kiedy on siedzi jako Don Corleone i przyjmuje interesantów. On w tej scenie ma kota na kolanach i go głaszcze. Właściwie gra nim i już nic nie musi. Podobno tuż przed włączeniem kamery reżyser Francis Ford Coppola rzucił mu zwierzę na kolana i Brando ani przez chwilę nie miał wątpliwości, co z nim robić.
Gość Anny Fuksiewicz przypominał, że konsekwencją postawy aktorskiej Brando, była niechęć do uczenia się ról. Dlatego podczas kręcenia jego scen, plan filmowy był obwieszony kartkami z jego kwestiami. - On ciągle chciał się zachowywać naturalnie - wyjaśniał Szczerba.
Do legendy, którą stał się już za życia, przyczyniły się także jego nietuzinkowe pomysły pozafilmowe (np. kupno wyspy na Pacyfiku), osobiste tragedie (syn skazany za zabójstwo; samobójstwo córki) oraz poglądy (m.in. protest przeciwko polityce rządu wobec rdzennych mieszkańców Ameryki).
Więcej na temat Marlona Brando - w nagraniu audycji.
bch, ac