Budulcem spektaklu "Lament łódzki", który odbędzie w Łodzi 8 czerwca o godz. 21 w podwórku kamienicy przy ul. Rewolucji 1905, są wpisy internautów na temat Łodzi - te ostre, czasem wulgarne, nawołujące do zrównania tego miasta z ziemią, a z drugiej strony skrajnie sentymentalne, odwołujące się do lokalnego patriotyzmu. Wystąpią w nim studenci łódzkiej filmówki, której Mariusz Grzegorzek jest rektorem.
- Dzięki tym wpisom to przedstawienie jest dość zuchwałe, bardzo wulgarne, bo taki w końcu jest internet - oceniał Mariusz Grzegorzek w rozmowie z Joanną Sławińską. - My z tych komentarzy próbujemy zbudować dziwny eksces spektaklu publicznego w rodzaju kabaretu grand guignol'owego. To jest forma powstała we Francji, która charakteryzowała się tym, że pokazywała bardzo drastyczne historie w totalnie wyolbrzymionej formie. My do tej karykatury będziemy się odwoływać. Mam nadzieje, że dzięki temu uda nam się złapać dystans do siebie i do miasta.
Zdaniem reżysera, obie strony barykady, a więc i krytycy Łodzi, i bezkrytyczni wielbiciele jej klimatu, są siebie warte. - Polacy są bierni, rzadko biorą sprawy w swoje ręce, natomiast uwielbiają narzekać na "tamtych", którzy im nie pomagają, którzy są winni temu wszystkiemu. Więc siedzą po 15 godzin w internecie i wylewają swoje żale - komentował. - Ja bym chciał żeby się te dwie opcje spotkały się w środku, nie w internecie, ale w prawdziwym życiu, i żeby wzięły się do roboty, umyły szyby, odremontowały kamienice i wzięły odpowiedzialność za własne miejsce, a nie lamentowali w sieci.
Reżyser zapowiada, że wraz z aktorami spróbuje zamienić podwórko kamienicy przy ul. Rewolucji 1905 w dziki wir, w którym pełno jest wrzasków, kwików muzyki, bardzo dziwnych, schizoidalnych energii. - Wyzwaniem dla mnie w tym wszystkim jest, żeby ten spektakl był świeży, buzujący, a co za tym idzie, nie może być zbyt wycyzelowany pod względem formalnym. Postanowiliśmy iść trochę na żywioł...
Więcej na ten temat - w nagraniu audycji.
Rozmawiała Joanna Sławińska.
bch/ag