Porównywany z Milesem Davisem, angażowany do zespołów zamiast niego, wreszcie namaszczony przez samego Milesa. Amerykański trębacz Wallece Roney opowiadał w "Rozmowach improwizowanych" o tym, jak miano jego następcy stało się przekleństwem.
- Ciągle słyszę, że nie mogę koncertować ze swoim zespołem. Organizatorzy festiwali nie chcą mieć w programie moich własnych projektów! Chcą mnie widzieć tylko w projektach poświęconych Milesowi. Jak długo można się upierać? Z czegoś w końcu muszę żyć – mówił Wallace Roney. - Mówią: "Przykro nam, ale jeśli nie zagrasz Milesowskiego repertuaru, nie mamy dla ciebie miejsca w tym roku”. Więc mogę albo grać to, albo zostać w domu – dodał.
- Po jakimś czasie znowu dzwoni telefon i słyszę: "No i jak, jesteś gotów, żeby zrobić Kind Of Blue?”, a ja ciężko wzdycham. Przecież cała moja muzyka jest hołdem dla Milesa! W końcu zgadzam się z ciężkim sercem, bo gdybym tego nie zrobił, minąłby kolejny rok bez trasy – tłumaczył Wallece Roney.
Jakim nauczycielem był Miles Davis?
- Wspaniałym, mistrzem, kimś więcej niż nauczycielem. Przekazał mi wiele rzeczy, co jest trochę zabawne, gdyż wielu muzyków opowiada, że on nigdy nie rozmawiał z nimi o muzyce. Żartuję wtedy, że byłem w takim razie jedynym gościem z którym to robił. No, może jeszcze z Herbiem Hancockiem, Waynem Shorterem, Tonym Williamsem. Bardzo dużo rozmawialiśmy i Miles zdradzał mi wszystko, zaskoczony nieraz pytałem, pamiętasz takie szczegóły sprzed tylu lat? "Jasne, zagrać ci w B, czy w C.” – tłumaczył.
Roney we wczesnych latach swojej kariery nieraz był krytykowany za to, że jego styl za bardzo przypomina to, co robił Miles. Muzyk wspominał, że kiedyś Miles rozmawiał z nim na ten temat. Zastanawiał się czemu jest tak niedoceniany. Przekonywał go, żeby nie słuchał krytyków, „ja wiem jak grasz i mówię ci, rób to dalej. Jeśli będziesz słuchać ich, to oni będą grać na tobie, a nie ty na trąbce”.
- Wtedy przestałem się przejmować krytykami – zaznaczył.
Rozmawiali Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński.