Wanda Bortkiewicz, z domu Czyżewska, ps. "Basia", "Barbara Zakrzewska", była żołnierzem pierwszego oddziału partyzanckiego AK na Wileńszczyźnie dowodzonego przez Antoniego Burzyńskiego, pseudonim "Kmicic". Pełniła w nim funckję sanitariuszki. Oddział ten został rozbity 26 sierpnia 1943 roku, na skutek zasadzki przeprowadzonej przez jednego z przywódców radzieckiej partyzantki, Fiodora Markowa.
- Markow zaprosił "Kmicica" i oficerów z naszego oddziału w celu ustalenia akcji wspólnej - opowiadała Wanda Bortkiewicz. - Z tego, co wiem, to kiedy nasi oficerowie pojechali na bazę do Markowa, to na stole były rozłożone mapy. Nasi żołnierze stali oparci o stół. W tym czasie zostali zaatakowanu od tyłu i skuci. Następnie wszystkich rozstrzelano... 83 osoby - wspominała.
Pozostali w bazie żołnierze oddziału "Kmicica" zostali otoczeni przez zgrupowane oddziały radzieckiej partyzantki, a następnie rozbrojeni i aresztowani. Część, po bestialskich przesłuchaniach, zamorodowano, z części utworzono nowy oddział. - Nam oświadczono, że jest nowe dowództwo i że od teraz będziemy oddziałem im. Wandy Wasilewskiej. Byłyśmy bezsilne - wspominała Wanda Bortkiewicz.
Po rozbiciu oddziału Kmicica żołnierce udało się przedostać do V Brygady Wileńskiej AK dowodzonej przez "Łupaszkę". W leśnych oddziałach pełniła funkcje sanitariuszki, pielęgniarki, łączniczki. Po wojnie była więziona w olsztyńskim więzieniu.
Audycję przygotowała Joanna Szwedowska.