Agnieszka Holland w wywiadzie dla Joanny Sławińskiej opowiada o swoim najnowszym filmie "W ciemności", polskim kandydacie do Oscara. Mówi także o swoim specyficznym, osobnym miejscu w kinematografii, o tym, czym jest dobre aktorstwo, a także o naszej polskiej codzienności.
– Wydaje mi się, że w swych filmach przedstawiam trochę inny punkt widzenia niż reszta polskich filmowców – mówi Holland. Ponieważ pochodzi z polsko-żydowskiej rodziny, studiowała w Czechach, mieszkała i tworzyła w wielu krajach, troche inaczej patrzy na wiele spraw. Zdradza, że w swych filmach nie jest skłonna do sentymentalizmu, stąd często zarzuca się jej, iż jej dzieła są chłodne. Może dlatego, że niektórzy krytycy i dziennikarze przyzwyczaili się do tego, że jak coś ma być uczuciowe, to musi być takie, jak w "M jak miłość". – Jak się pokazuje, że świat jest bardziej skomplikowany, to uważają, że to jest trudne – zauważa.
Film "W ciemności" jest oparty na faktach. Głównym bohaterem jest Polak ze Lwowa, Leopold Socha, który podczas II wojny światowej z drobnego złodziejaszka staje się bohaterem. Ryzykując życie swoje, żony i córeczki, ratuje przez zagładą kilkunastu Żydów. Ukrywa ich w lwowskich kanałach, najpierw dla pieniędzy, a gdy tych zabraknie, sam utrzymuje, dostarczając jedzenie. W całkowitej ciemności pod ziemią kobiety, mężczyźni i dzieci przetrwali dzięki Sosze 14 miesięcy.
– W sumie traktuję to – nie powiem – luźno, ale nie wpadam w trzęsiączkę – mówi w radiowej Jedynce Agnieszka Holland. To trzeci film słynnej reżyser, który ma szanse na Oskara. Jej zdaniem większe szanse miał film "Europa, Europa", ale ostatecznie nie został zgłoszony przez Niemców, a oni byli jego producentami. Scenariusz do "W ciemności" powstał po lekturze artykułu prasowego. Agnieszka Holland wahała sie, czy podjąc się realizacji filmu, bo producent pierwotnie chciał robić film po angielsku z anglosaską gwiazdą w roli głównej. Takie przepychanki trwały trzy lata. W końcu udało się jej przeforsować własna wersję oraz Roberta Więckiewicza w roli głównej.
Przez te lata film "zaczął żyć" w jej myślach. – Zawsze mnie interesowało, jak to jest z dobrem i złem w takich sytuacjach granicznych – zdradza reżyser. W takiej zaś sytuacji jest bohater, taki – jak to ujęła – "szemrany trochę", ale w sumie poczciwy. Podkreśla, że w scenariuszu grupa Żydów została opisana ze wszystkimi ludzkimi zaletami i wadami, inaczej niż zazwyczaj, gdzie w podobnych sytuacjach przedstawiało się ich ucukrowanych i niemal świętych. Chciała też pokazać, że w podobnych warunkach można zbudować zwykłe codzienne życie w tak nieludzkich warunkach, właściwie na dnie piekła. – Pomyślałam, że jakby to opowiedzieć, to byłoby to doświadczenie nawet dla tych widzów, którzy coś na ten temat wiedzą – wyjaśnia twórczyni.
"New York Times" ocenia bardzo wysoko szanse polskiego filmu na nominację do Oscara w kategorii filmu nieangielskojęzycznego, w której zgłoszono ponad 60 filmów z różnych krajów. Recenzent "The Hollywood Reporter" napisał: "W tym dramacie jest więcej ironii i warstw znaczeniowych niż w innych obrazach o podobnej tematyce. Holland i operatorka Jolanta Dylewska z sukcesem kreują duszny, przerażający podziemny świat, w którym wszystko może trwać wiecznie lub lec w gruzach w każdej sekundzie".
W postać Leopolda Sochy wcielił się Robert Więckiewicz, ponadto występują miedzy innymi: Kinga Preis, Julia Kijowska, niemiecki aktor Benno Fürmann i Marcin Bosak. Film jest już na ekranach kin.
(ag)