Bernhard opisał artystyczną kolację w wiedeńskim mieszkaniu, na której z dawnymi przyjaciółmi spotyka się autobiograficzny narrator. Publikacja tej książki zaprowadziła jej autora przed sąd, bo w jednej z postaci rozpoznał siebie kompozytor Gerhard Lampersberg, który złożył pozew o zniesławienie. - Książka została nawet całkiem dosłownie aresztowana przez policję, która wtargnęła do księgarni. Zachowały się zdjęcia, który przypominają kadry z "Farenheit 451" - opowiadała w Dwójce Monika Muskała, autorka polskiego przekładu "Wycinki". Ostatecznie pozew wycofano, a całe zamieszanie tylko przysłużyło się książce.
Powieść stanowi brutalne rozliczenie Bernharda z jego dawnymi przyjaciółmi, mecenasami, promotorami - obraz środowiska twórczego, które zaprzedało dawny ideały dla kariery, popadło w megalomanię i snobizm. Okazja do spotkania po latach jest bardzo smutna - to stypa po pogrzebie jednej z artystek, która popełniła samobójstwo.
Czy spektakl Lupy wydobył z tekstu Bernharda walory uniwersalne? Tak uważa prowadzący audycję Jacek Wakar. Krytyk teatralny Aneta Kyzioł obawia się natomiast, że przedstawienie bardzo mocno uwikłane jest w kontekst polskiego środowiska teatralnego (jedna z postaci to ewidentnie satyra na postać Jana Klaty), że Lupa w pewnym sensie powtórzył gest Bernharda "tu i teraz". Tyle, że tego typu zabieg nikogo już dziś nie oburza.
Spektakl "Wycinka" w reżyserii Krystiana Lupy, fot. Natalia Kabanow, Teatr Polski we Wrocławiu
Narzuca się pytanie: stypę po czyjej śmierci oglądamy na deskach Teatru Polskiego we Wrocławiu? Jacek Wakar zasugerował, że mamy do czynienia z gorzkim rozliczeniem samego Lupy. Nie zgodziła się z tym Aneta Kyzioł. - To oznaczałoby, że kwestionujemy jego cały dorobek. Wydaje mi się jednak, że środowisko polskiego reżysera jest o wiele bardziej samoświadome i ma poczucie swojego artystycznego sukcesu - argumentowała.
- Być może jednak Lupa uśmierca tu masochistycznie własną utopię. Pamiętajmy, że jego "Miasto snu", obraz artystycznego raju, w którym inteligenci próbują stworzyć nowy język i nowe społeczeństwo, został bardzo źle przyjęty przez krytykę. Zaczęto w zasadzie mówić o "końcu Lupy" - uważa z kolei reżyserka teatralna Maja Kleczewska - Sceniczną śmierć odnieść można chyba do sytuacji polskiego teatru i kultury, która jest absurdalna, ale prawie nikt nie ma odwagi o tym wprost mówić...
Zachęcamy do wysłuchania audycji "O wszystkim z kulturą".
mm/bch