- Mój dziadek był spolszczonym Austriakiem. W 1944 roku, opuszczając Lwów, mieliśmy okazję dostać się do Wiednia i tam zamieszkać. Moja mama, jako patriotka, odmówiła i tak z lwowiaków staliśmy się mieszkańcami Rzeszowa - wspominała Krystyna Rodowska w swojej pierwszej gawędzie poświęconej dzieciństwu oraz młodości. - Niewiele brakowało, a mogłabym mieć zupełnie inną biografię. Ciekawe, czy w ogóle zajmowałabym się literaturą... - dodaje.
W Rzeszowie rodowita lwowianka odebrała bardzo solidną edukację ogólną, łącząc ją ze szkołą muzyczną (chodziła do tej samej szkoły, co Wojciech Kilar i Adama Harasiewicz) oraz prywatnymi lekcjami francuskiego. Te ostatnie stanowiły po prostu obowiązek "panienki z dobrego domu". Nikt nie przewidywał wtedy, że staną się w przyszłości podstawą wykształcenia znakomitej tłumaczki. Zanim jednak Krystyna Rodowska wybrała romanistykę, poważnie rozważała szkołę teatralną oraz inwestowała w rozwój muzycznych tradycji swojej rodziny. Nauka śpiewu u słynnej Ady Sari to już temat wtorkowej gawędy; na kolejne zapraszamy przez cały tydzień.
"Zapiski ze współczesności" - od poniedziałku do piątku (22-26 kwietnia) o godzinie 11.45.