11 lutego 1979 w Iranie zwyciężyli zwolennicy rewolucji islamskiej. Huszang Asadi zawsze pragnął wolności i sprawiedliwości, był żarliwym patriotą i wierzył, że w nowej rzeczywistości już nikt nie będzie głodny i bezdomny, a dyktatura szachów przejdzie do historii. A potem znalazł się w piekle. Trafił do więzienia na fali rozprawy z opozycją. Śledczy poniżali go i torturowali.
- "Listy do mojego oprawcy" są świadectwem rewolucji islamskiej, ale jednocześnie jest to opowieść o wszystkich rewolucjach i ich dynamice, o tym, że zawsze są ofiary rewolucji, a po jej zakończeniu następują represje, które nowi władcy przeprowadzają na tych, w których widzą największe zagrożenie - mówi Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego "Rzeczpospolitej”.
Po 682 dniach Asadi wyrzekł się godności i ideałów. Dzięki kłamstwu ocalił życie. Po dwudziestu pięciu latach, na wygnaniu, na przypadkowej fotografii rozpoznał w jednym z irańskich ambasadorów jednego ze swoich oprawców. Asadi zaczął pisać do niego listy, które miały mu pomóc rozliczyć się z przeszłością.
- Najciekawsze w tej książce jest chyba to, że on nie zatracił ludzkiego podejścia do rzeczywistości. Do dziś nie potrafi źle oceniać człowieka nr 1 w Iranie, Alego Chameneiego - mówi rozmówca Michała Nogasia. W książce Asadi wspomina lata, gdy jeszcze za czasów monarchii, siedział w jednej celi z następcą Chomeiniego. Wspólnie recytowali wiersze…
Książka ukazała się 1 sierpnia z Trójkowym Znakiem Jakości.
Na "Radiowy Dom Kultury" zapraszamy w każdą sobotę.
(pg/mat. promocyjne)