Marek Sawicki - muzyk, popularyzator kultury i muzyki indyjskiej - podkreślał, że Ravi Shankar był przedstawicielem klasycznej muzyki indyjskiej i to ją chciał przedstawić zachodniej publiczności. Ale, kiedy w 1969 wystąpił na festiwalu Woodstock, był przerażony tym, co tam zobaczył. - Podobał mu się Jimi Hendrix, ale nie rozumiał, dlaczego spalił gitarę - mówił rozmówca Dariusza Rosiaka.
Wirtuoz sitaru był zdruzgotany również tym, że publiczność, mimo entuzjazmu, w ogóle nie rozumie, czego słucha. Czasami brawa rozlegały się już podczas strojenia instrumentów... Ravi Shankar znany był z tego, że wymuszał na słuchaczach ciszę i kulturalne zachowanie. Nie zawsze spotykało się to ze zrozumieniem.
Więcej muzyki w Trójce>>>
Ravi Shankar zmarł 11 grudnia 2012 roku w wieku 92 lat. Urodził się w świętym mieście Waranasi w Indiach. Był wirtuozem gry na tradycyjnym instrumencie strunowym, sitarze, a także kompozytorem. Światową sławę zdobył w latach 60., gdy zetknął się z Beatlesami. Zaprzyjaźnił się z Georgem Harrisonem, z którym wystąpił w 1971 na słynnym Koncercie dla Bangladeszu, a następnie współpracował przy wielu projektach.
Komponował też utwory na sitar i orkiestrę oraz muzykę filmową. Zdobył trzy nagrody Grammy. Wywarł wpływ na światowe życie muzyczne, od popu po muzykę poważną. Był ojcem amerykańskiej wokalistki Norah Jones.
Żona Sukanya i córka Anoushka napisały po jego śmierci na Twitterze, że był "mężem, ojcem i duszą pełną muzyki". Premier Indii Manmohan Singh nazwał Shankara "narodowym skarbem i światowym ambasadorem indyjskiego dziedzictwa kulturalnego".
(pg/IAR)