Jak Witold Kałka odbudował polską muzykę

Ostatnia aktualizacja: 20.02.2014 21:00
Nasz bohater przyszedł na świat u wybrzeży Morza Azowskiego. Nikt chyba jednak nie uczynił więcej dla powojennego życia muzycznego w Polsce. Tuż przed setną rocznicą urodzin Witolda Rowickiego wybitnego dyrygenta i organizatora wspominał Józef Kański.
Audio
  • Jak Witold Kałka "odbudował" polską muzykę (Sezon na Dwójkę)
Witold Rowicki, 1969
Witold Rowicki, 1969Foto: PAP/CAF, Wiesław Stasiak

- Nazwisko "Rowicki" przyjął po ukochanej ciotce, bo lepiej brzmiało i miało "bardziej polski" charakter - wyjaśnił znany krytyk muzyczny. - Pierwszy raz usłyszałem o nim w 1946 r. Rok później miałem okazję uczestniczyć w występie Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod jego batutą. To był jeden z najwspanialszych koncertów, jakie dane mi było usłyszeć - podkreślił.

Anna
Anna Skulska i Józef Kański w studiu Dwójki

Anna Skulska, prowadząca rozmowę z Józefem Kańskim, przywołała też fragmenty archiwalnych rozmów z samym Witoldem Rowickim. Mistrz opowiadał między innymi o tym, jak muzyczna pasja poróżniła go z rodzicami. Do tego stopnia, że musiał w wieku lat kilkunastu uciekać z domu i zarobkować na życie (oraz edukację w krakowskim Konserwatorium) pracą dyrygenta.

Po wojnie Witold Rowicki zrekonstruował z niczego fenomen Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, dosłownie przywożąc grupę zaprzyjaźnionych muzyków z Krakowa i skrzykując resztę na miejscu. Za pierwszą salę prób, skład instrumentów, a do pewnego stopnia także dom służyła im... szwalnia mundurów Wermachtu. - Gdy graliśmy pierwszy koncert, 14 km od nas przechodziła linia frontu i spadały bomby. Jako pierwszą gażę otrzymałem 2 kilogramy koniny… i wcale się nie obraziłem - wspominał po latach Witold Rowicki.

Na znakomitego dyrygenta i organizatora czekała już kolejna misja. W 1950 roku przybył do Warszawy, by na zgliszczach miasta odbudować Orkiestrę Filharmonii w Warszawie.

- Gdy przyjechałem, nie było gdzie ani z czego grać. Próby organizowaliśmy na schodach Teatru Roma, w szkolnych salach gimnastycznych, a nawet w Hali Mirowskiej - opowiadał po czterech dekadach. - Były chwile załamania, ale przetrwaliśmy, bo cała społeczność Warszawy interesowała się naszym losem. Ludzie walili na koncerty drzwiami i oknami, zaczepiali nas na ulicach, zgłaszając poprawki do programów - dodał. Tę euforię potwierdził goszczący w Dwójce Józef Kański, który dodał: - Wśród młodych ludzi powstał nawet, pół żartem, pół serio, pomysł powołania Towarzystwa Adoratorów Rowickiego, w skrócie TAR...

Wkrótce fenomen Witolda Rowickiego i Orkiestry Filharmonii Narodowej (od 1955 roku) przekroczył granice Polski. Zespół dawał kolejne trasy po Europie i Ameryce, których znaczenie dla promocji muzyki polskiej trudno przecenić. Z kolei do Warszawy zaczęły przyjeżdżać takie znakomitości, jak Dawid Ojstrach, Mścisław Rostropowicz, Isaac Stern czy Artur Rubinstein.

Zachęcamy do wysłuchania "Sezonu na Dwójkę", w którym Witolda Rowickiego wspominał również Antoni Wit.

mm/mc

Czytaj także

Witold Rowicki. Dla muzyki musiał uciekać z domu

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2014 23:30
- Jako szesnastolatek podjąłem decyzję, że chcę się w życiu zajmować muzyką. Niezgoda moich rodziców była tak wielka, że musiałem dosłownie uciec z domu - wspominał trudne początki swojej kariery wybitny dyrygent.
rozwiń zwiń
Czytaj także

U podłoża nienawiści orkiestry do dyrygenta leży niechęć klasowa...

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2014 23:00
- Zespół musi spełniać życzenia dyrygenta, nie zawsze będąc do nich przekonanym. W podświadomości orkiestry tworzy się więc niechęć klasowa. Wygrywa ten, kto potrafi tę niechęć zniwelować - mówił znakomity dyrygent w rozmowie z Janem Weberem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

O wyższości koncertu nad płytą

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2014 22:00
- Wolę najgorszy koncert od najlepszego nagrania - deklarował Witold Rowicki w rozmowie z Janem Weberem. Tylko po to, by za chwilę zacząć wychwalać walory fonografii...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Witold Rowicki: ja się programuję jak komputer

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2014 22:15
- Przyjmuję wszystkie możliwe informacje, które ktokolwiek może mi dać na temat danego utworu. Kompozytorów wręcz prowokuję do jak największej ilości uwag, nawet sprzecznych. A potem przetwarzam ten natłok informacji we własną interpretację - opowiadał dyrygent w archiwalnym wywiadzie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Fani zaczepiali ich na ulicy...

Ostatnia aktualizacja: 16.02.2014 22:30
- Na koncerty zapisywało się nawet 20 tysięcy osób, więc wejścia do Teatru Roma musiała bronić milicja. Czuliśmy się naprawdę potrzebni - wspominał ze wzruszeniem początki swojej pracy z Orkiestrą Filharmonii Warszawskiej jej legendarny dyrektor.
rozwiń zwiń