Serwis specjalny: Witold Rowicki w Polskim Radiu >>>
W latach pięćdziesiątych zachodnia prasa ochrzciła go "polskim Karajanem". Witold Rowicki miał już wtedy za sobą spektakularne sukcesy artystyczne, a także organizacyjne. Po wojnie dosłownie z niczego ("brakowało sali na próby, brakowało nut, brakowało muzyków...") udało mu się stworzyć najpierw Wielką Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach (obecnie NOSPR), a potem zespół Filharmonii Warszawskiej - do dziś pozostające chyba najlepszymi krajowymi zespołami. Wkrótce stać się miał także jednym z najbardziej rozchwytywanych dyrygentów po obu stronach Atlantyku oraz autorem ponad stu płyt, które wciąż zachwycają.
Droga do spektakularnego sukcesu nie była jednak usłana różami. Gdy jako szesnastolatek dostał się do Konserwatorium Towarzystwa Muzycznego w Krakowie, był w zasadzie bezdomny. Pomimo jego ogromnego zamiłowania do muzyki, które dzielił zresztą z ojcem, rodzice nie zaakceptowali bowiem jego życiowe wyboru. Na szczęście w Krakowie poznano się na młodym talencie i pozwolono mu uczyć się za darmo. Nie zmienia to faktu, że młody Rowicki wielokrotnie nocował na krakowskich Plantach.
Pierwsze stałe lokum zyskał dopiero, gdy zaoferował swe usługi - jako niedyplomowanego dyrygenta - sławnemu Związkowi Młodzieży Przemysłowej i Rękodzielniczej księdza Kuznowicza. - Jedzenie dostałem dopiero po 2 latach. Natomiast humoru nigdy się nie traciło. Człowiek był pewien, że problemy przeminą... - wspominał Witolda Rowicki po latach.
Zachęcamy do wysłuchania całej archiwalnej rozmowy. Wybitny artysta opowiada między innymi o powojennym trudzie odbudowy polskiego (i niemieckiego!) życia muzycznego, pierwszym koncercie WOSPR zorganizowanym 14 km od linii frontu, o swych późniejszych międzynarodowych perypetiach oraz wielkich muzycznych mistrzach: Zdzisławie Jachimeckim, Arturze Malawskim, Rudolfie Hindemicie, Clemensie Kraussie oraz Grzegorzu Fitelbergu.
mm/mc