Tę wersję początku wojny światowej zna prawie każdy Polak. Bo kto nie oglądał znakomitej komedii Tadeusza Chmielewskiego?
Film "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" to w Polsce fenomen. Powstał w 1969 roku i od tamtej pory określa się go mianem "kultowy". – To fenomen pod każdym względem – przyznaje Andrzej Kołodyński, doktor filmologii, krytyk.
Obraz wszedł na ekrany w kwietniu 1970 roku. Składał się z trzech części i był czarno-biały. – Chmielewski nie dostał wtedy barwnej taśmy, która była wydzielana. Choć bardzo chciał, aby to był film kolorowy... – opowiada krytyk.
"Jak rozpętałem drugą wojnę światową" powstał w oparciu o powieść Kazimierza Sławińskiego "Przygody kanoniera Dolasa". – Bohater książki ma na imię Adolf i jest historykiem sztuki – mówi Kołodyński. – Chmielewski powiedział odważnie: odebrałem mu dyplom magistra i z jednostki miotanej jak liść wichrem historii przeobraziłem w warszawskiego cwaniaka z życiowym uniwersytetem.
Warszawski cwaniak, czyli Franek Dolas, spodobał się publiczności. – Produkcja stała się ulubionym filmem masowej widowni – przyznaje ekspert. Film nieco gorzej przyjęty został przez krytyków, którzy – jak przypomina Kołodyński – przywitali go bardzo zimno.
Mimo to film Tadeusza Chmielewskiego okazał się sukcesem. Jednak sukces ten nie byłby możliwy bez Mariana Kociniaka, który zagrał główną rolę.
– Wydaje mi się, że sama postać nie jest zbyt ukształtowana psychologicznie. To taki sprytny chłopak, który potrafi odnaleźć się w każdej sytuacj. Ale nie ma "tkanki psychologicznej" – krytykuje gość Jedynki. Jego zdaniem postać "nabrała charakteru dzięki grze Kociniaka" – Był znakomicie wyglądającym, młodym człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru, dzięki któremu postać Franka Dolasa ożyła.
Rozmawiała Anna Stempniak.
(mb)