W niedzielę mijają 73 lata od rozpoczęcia I deportacji Polaków na Sybir. Sowieci w głąb Związku Radzieckiego wywieźli około 155 tysięcy osób.
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej doktor Łukasz Kamiński w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową przypomina, że masowe deportacje były jednym z najważniejszych narzędzi terroru stosowanych przez Stalina. - Chodziło o jak najszybszą integrację okupowanych terenów z resztą Związku Radzieckiego - wyjaśnia doktor Kamiński. Dlatego, jak dodaje, wysiedlono z Kresów ludzi, którzy mogli organizować konspirację czy prowadzić działania kulturalne i edukacyjne.
Doktor Kamiński przypomina również, że deportacje mieszkańców Kresów związane były też, tragicznym losem polskich oficerów, którzy padli ofiarą zbrodni katyńskiej. Zidentyfikowane rodziny aresztowanych we wrześniu 1939 roku polskich oficerów, były jednym z głównych celów działań NKWD.
Zobacz serwis portalu PolskieRadio.pl: II wojna światowa >>>
W lutym 1940 roku Polacy byli zaskoczeni akcją NKWD. Sowieccy funkcjonariusze pozwalali zabierać bardzo niewiele dobytku. - Aresztowani w siarczystym mrozie byli ładowani do bydlęcych wagonów, w który w makabrycznych warunkach podróżowali wiele tygodni - wspomina Mirosław Popławski, który miał wtedy 8 lat. - Było potwornie zimno, w wagonie stał mały piec, nie podawano wody do picia - wspomina.
Po dowiezieniu na bezludzie Polaków zmuszano do ciężkiej, niewolniczej, wyczerpującej pracy, a warunki bytowe były potworne. - Po roku, zmarło około 30 procent transportu. Szerzył się szkorbut, mnożyło się robactwo i cały czas byliśmy głodni- mówi Mirosław Popławski. .
Zesłańców podczas I. deportacji wywożono głównie do obwodów archangielskiego, czelabińskiego, czkałowskiego, irkuckiego, iwanowskiego, nowosybirskiego, omskiego i swierdłowskiego. Po lutowej deportacji, sowieci przeprowadzili jeszcze trzy akcje wysiedleńcze. Według różnych źródeł, w sumie zesłano do 1 miliona 300 tysięcy.
Kilkanaście tysięcy osób zmarło wskutek epidemii, chorób, głodu i wycieńczenia spowodowanego pracą ponad siły. Tylko nielicznym zesłańcom udało się przeżyć i wrócić po wojnie do kraju.
IAR/agkm