21:10 wweil-2.mp3 Prof. Tadeusz Sławek o Simone Weil. Audycja z cyklu "Alfabet filozofów" autorstwa Doroty Gacek i Elżbiety Łukomskiej (PR)
Albert Camus - jeden z wielu, który zafascynował się myślą i postacią Simone Weil – określił ją "jedynym wielkim duchem naszych czasów". Witold Gombrowicz pisał: "Zapoznajcie się z nią, bo bije w jej dziele torturowane i mroczne serce naszych czasów". A Czesław Miłosz dodawał: "Była jedną z największych postaci, jakie ofiarował ludzkości śmiercionośny wiek dwudziesty".
Starożytna greka i prorobotnicze demonstracje
Simone Weil urodziła się 3 lutego 1909 roku w Paryżu, pochodziła z zamożnej żydowskiej rodziny o tradycjach liberalno-agnostyckich. Od wczesnej młodości wyróżniała się wiedzą i zachłannym oczytaniem (w nastoletnim wieku poznała język starogrecki, później sanskryt). Studia w École Normale Supérieure łączyła z inną swoją wielką pasją: sprawami polityczno-społecznymi (brała m.in. udział w wystąpieniu studentów przeciwko obowiązkowemu przygotowaniu wojskowemu).
Później, gdy pracowała jako nauczycielka filozofii w liceum, zarzucano jej, że chodzi na kawę z bezrobotnymi i sama płaci rachunki. Uczestniczyła również w wielu manifestacjach na rzecz poprawy życia robotników – zatrzymana podczas jednej z nich przyznała zdumionym stróżom prawa, że marzyła o aresztowaniu za taką sprawę.
Od zawsze miała ogromną potrzebę angażowania się w walkę o sprawy społeczne – nie chodziło jednak o przystąpienie do jakieś konkretnej partii, ale o działania na rzecz najbardziej potrzebujących. I współodczuwanie z tymi, którzy doznawali cierpienia i niesprawiedliwości. To m.in. sprawiło, że przez jakiś czas (1934-35) pracowała – dzięki własnym staraniom, a na przekór predyspozycjom – w fabrykach, m.in. zakładach Renault jako frezerka. Poczucie solidarności kazało jej wówczas wydawać na siebie tylko tyle, ile wynosiła skromna robotnicza pensja. Pracowała również w rolnictwie, m.in. w winnicach.
"Nie nadawała się do życia"
W 1936 roku próbowała wziąć udział w wojnie domowej w Hiszpanii – w oddziałach anarchistycznych – ale szybko (doznała poważnych oparzeń) musiała opuścić szeregi walczących. W 1942 roku wyjechała wraz z rodzicami z zajętej przed Niemców Francji i popłynęła do Nowego Jorku. Kilka miesięcy później jednak wróciła do Anglii, gdzie będzie bezskutecznie starać się o udział w… misji spadochronowej do Francji.
Była słabego zdrowia, a przy tym paliła jak smok. Od młodości cierpiała również na nieznośne bóle głowy niewiadomego pochodzenia. "Nie nadawała się do życia" – pisał o niej Czesław Miłosz. "Krótkowzroczna, fizycznie mało sprawna (…), nieustraszona".
Za jedną z przyczyn jej przedwczesnej śmierci – 24 sierpnia 1943 roku – uznaje się swoistą głodówkę: na początku 1943 roku zaczęła ponoć jeść tyle, ile jej zdaniem wynosiło minimum francuskiej racji żywnościowej. Czy był to szaleńczy gest solidarności? Chęć współodczuwania? A może, jak sugeruje choćby Czesław Miłosz, było w tym echo katarskiej "endury" – dobrowolnej rezygnacji z życia, samobójczej głodówki, którą podejmowali średniowieczni heretycy?
***
Czytaj także:
***
"Bóg jest obecny w formie nieobecności"
Simone Weil pozostawiła po sobie bardzo wiele rozproszonych tekstów, które składają się na szczególe dzieło religijno-filozoficzne. Dzieło to sytuuje się jednak – podobnie jak życie jej autorki – gdzieś "na skraju", poza głównymi nurtami filozofii europejskiej.
Ta wychowana w tradycji racjonalistycznej Żydówka uważana jest przez wielu za wielką XX-wieczną mistyczkę – chrześcijańską, choć wykraczającą poza ramy tej religii, niemieszczącą się w jej ortodoksji.
– Ona godzi w sobie jednocześnie ortodoksję i herezję – opowiadał o złożonym charakterze jej myśli prof. Zbigniew Mikołejko.
Simone Weil w swoich rozważaniach, nieujętych nigdy w jakąś spójną całość, starała się między innymi naświetlić podstawowy problem teodycei: obecność zła w świecie stworzonym przez dobrego i wszechmocnego Boga. Pisała przy tym również o wartości ateizmu ("Religia jako źródło pociechy jest przeszkodą w prawdziwej wierze. W tym sensie ateizm jest oczyszczeniem") czy też o teologicznych paradoksach ("Bóg może być obecny w stworzeniu tylko w formie nieobecności"; "Cierpienie - wyższość człowieka nad Bogiem. Trzeba było Wcielenia, aby ta wyższość nie była czymś gorszącym").
– Jest ona autorką dość szczególnej wersji "zakładu Pascala" – mówił prof. Zbigniew Mikołejko. – Ten zakład był zdroworozsądkowy: przy założeniu, że Boga nie ma, jeśli "wygrasz", nic nie zyskasz. Jeśli "przegrasz", stracisz wszystko. I na odwrót: przy założeniu, że Bóg jest, jeśli "wygrasz", zyskujesz wszystko, jeśli "przegrasz", nie tracisz nic. Według Simone Weil, nawet jeśli "przegrasz", zakładając, że Bóg jest, i tak coś zyskujesz. Bo nawet jeśli Bóg jest złudzeniem, opowiadamy się po stronie dobra – tłumaczył prof. Mikołejko.
18:56 weil-1.mp3 Prof. Zbigniew Mikołejko o Simone Weil. Audycja z cyklu "Alfabet filozofów" autorstwa Doroty Gacek i Elżbiety Łukomskiej (PR)
"Sokrates naszych czasów"
Simone Weil z jednej strony czerpała z tradycji chrześcijańskiej (koncentrując się na Ewangeliach, na "Kazaniu na górze", na "Księdze Hioba"), z drugiej strony szukała natchnienia w innych tradycjach kulturowych: w hinduskich "Upaniszadach", w myśli gnostyckiej, a nade wszystko w tekstach starogreckich. Bardzo ważny był dla niej Platon i jego idea dobra i piękna, w micie o Prometeuszu dopatrywała się intuicji chrystologicznych, a od stoików uczyła się przyjmowania trudnego losu, "amor fati".
– Ona jest wiecznie niezadowolonym Sokratesem naszego czasu – opowiadał o Simone Weil prof. Zbigniew Mikołejko. A prof. Tadeusz Sławek dodawał: – Tak jak u Greków jej filozofia nie była akademicka, ale próbowała odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy żyć życiem mądrym.
Bo, jak podkreślali znawcy, w dziele Simone Weil nie chodziło o "filozofię" czy nawet o "religię", ale o życie. I o miłość. Może dlatego stała się tak ważną postacią dla wielu, w tym: dla polskich pisarzy i poetów.
Duchowa mistrzyni
Do popularności Simone Weil w Polsce z pewnością przyczynił się Czesław Miłosz, którego przekład pism Weil ukazał się w 1958 roku w Bibliotece "Kultury". Teksty wielkiej Francuzki podsunął mu Józef Czapski, sam zafascynowany myślą Weil – będzie do niej częstokroć wracał na kartach swojego słynnego dziennika. Czapski toczył z nią spory, ale była dla niego wielkim autorytetem, jedną z przewodniczek duchowych.
W różnej mierze Simone Weil stała się ważna także dla Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Anny Kamieńskiej, Andrzeja Kijowskiego czy Stanisława Vincenza. Postać Weil przywołuje również Witold Gombrowicz w "Dzienniku" – by po raz kolejny, tym razem w kontraście do szaleńczej Simone, pokazać siebie. Wracali do niej także tacy twórcy jak Jerzy Grotowski (fragmenty tekstów Weil znalazły się w słynnym "Apocalypsis cum figuris") czy też Krystian Lupa (w spektaklu "Persona. Ciało Simone").
W świadectwa tych wiernych, choć często i sprzeczających się z nią, czytelników Simone Weil znaleźć można rzecz charakterystyczną: jej teksty były wsparciem, zwłaszcza w trudnych chwilach życia. Wsparciem nieprzynoszącym łatwych odpowiedzi, wręcz przeciwnie: pokazującym nierozwiązywalne tajemnice życia i cierpienia, uczącym, że brak odpowiedzi jest czasami jedynym dowodem na to, że ta odpowiedź – gdzieś, w strefie nadprzyrodzonej – istnieje.
Jacek Puciato
Na podstawie: S. Weil "Wybór pism", tł. Cz. Miłosz, Kraków 1991; S. Weil "Świadomość nadprzyrodzona", tł. A. Olędzka-Frybesowa, Warszawa 1996; T. Merton, Cz. Miłosz, "Listy", Kraków 1991; Ł. Tischner, "Gombrowicza milczenie o Bogu", Kraków 2013.