Artyści "Filharmonii Dwójki"
Mając do wyboru fortepian, skrzypce, obój i organy zdecydował się na największy instrument: orkiestrę symfoniczną. Zawsze skupiony na przyszłości, podkreśla, że najważniejszy koncert jego życia, to ten, który ma się odbyć. Marek Pijarowski, I dyrygent Filharmonii Poznańskiej, uważa, że jego rolą jest zapewnienie zespołowi poczucia pewności i inspiracji. Tę myśl przekazuje jako wykładowca akademicki przekazuje swoim studentom.
- Kiedy zaczynałem swoją pracę jako pedagog, zresztą byłem wtedy jeszcze bardzo młody, to imponowało mi, że wiem więcej od studenta. Teraz uważam to za naganne. Ale dopiero po latach człowiek dochodzi do zupełnie innych wniosków. Patrzę na tego młodego człowieka i myślę, jak mu pomóc, jak wydobyć z niego to, co ma w sobie ukryte, czego wcześniej nie widziałem. Teraz, kiedy mam już siwe włosy, więcej widzę i wiem, jak go do tego zachęcić. I to jest ta cudowna misja, kiedy obserwuje się postępy w nauce studenta i gdy on już samodzielnie dochodzi do pewnych spraw - opowiadał maestro o swojej pracy wykładowcy.
"Dyrygent jest po to, by ułatwić orkiestrze grę"
Jak podkreślił, z tą ideą wychodzi również na dyrygenckie podium, podczas koncertów. Według Marka Pijarowskiego, dyrygowanie polega przede wszystkim na współpracy dyrygenta i orkiestry. - Kiedy przychodzę do orkiestry, to nie pokazuję przecież, że już wszystko wiem, bo pewne rzeczy tworzą się właśnie przy udziale artystów-muzyków. To jest fascynujące, bo oni też proponują wiele muzycznych rozwiązań, nad którymi się zastanawiam. Często je przyjmuję, modyfikuję. To wspaniała twórcza praca. Kiedy orkiestra widzi, że dyrygent słucha tych propozycji, wtedy można góry przenosić.
Maestro opowiadał również o predyspozycjach dyrygenckich, które są trudno definiowalne. Bardzo często bowiem dyrygenci, którzy mają nieskazitelną technikę i modelowe ruchy, nie potrafią przekazać orkiestrze interesującej koncepcji utworu. - Orkiestra gra dobrze, ale nic poza tym. Natomiast ci, których technika czasem pozostawia wiele do życzenia, mają porozumienie z orkiestrą. Jeżeli dyrygent przychodzi do orkiestry, musi wiedzieć jedno: przychodzi po to, żeby orkiestra mogła jak najpiękniej zagrać utwór, który mają na swoich pulpitach. Po co stoję przed orkiestrą? Żeby im ułatwić grę, z której będą mieli przyjemność. Dopiero wtedy rodzą się piękne interpretacje.
Przeczytaj: Marek Pijarowski: nie jestem typem boksera >>>
Marek Pijarowski w rozmowie opowiadał również o swoich dolnośląskich korzeniach. Mówił także o roli Tadeusza Strugały w swojej edukacji, a także znajomości z Krystianem Zimermanem. Zdradził też, co robi w czasie przymusowej izolacji, a także jak wyglądają lekcje dyrygowania online.
***
Tytuł audycji: Cafe "Muza"
Prowadzi: Andrzej Sułek
Gość: Marek Pijarowski (dyrygent, pedagog)
Data emisji: 17.05.2020
Godzina emisji: 10.00