Pierwsze Koło Gospodyń Wiejskich powstało w 1877 roku we wsi Janisławice, w obecnym powiecie skierniewickim. Koło Gospodyń Wiejskich w Janisławicach założyła Filipina Płaskowicka, nauczycielka, która za swoją działalność trafiła do X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej. Zginęła w drodze na Syberię, gdzie carat zesłał ją na 5 lat. Jako wiceminister inwestycji i rozwoju zajmuje się Pani m. in. opieką nad Kołami Gospodyń Wiejskich. Czy postać Płaskowickiej jest w jakiś sposób Pani bliska?
Anna Gembicka: Oczywiście, znana jest mi działalność Filipiny Płaskowickiej. To ona zainicjowała spotkania, gdzie kobiety mogły spędzać wspólnie czas – wymieniając poglądy, wspólnie szyjąc, czy dzieląc się własnymi kulinariami. Płaskowicka nie tylko założyła pierwsze Koło Gospodyń Wiejskich, ale była również inicjatorką kursów wieczorowych dla młodzieży i dorosłych gospodarzy. Angażowała się w edukację mieszkańców wsi. Takie przedsięwzięcia są mi szczególnie bliskie. Współpracując z Kołami, zależy mi na rozwoju działalności lokalnej, aby mieszkańcy wsi i miasteczek mogli poprzez swoją aktywność promować naszą kulturę, oraz mieli możliwość dalszego rozwoju.
Miliony złotych dla Kół Gospodyń Wiejskich. Prezydent: to pobudzanie do życia obywatelskiej wspólnoty
Mamy internet, który łączy ludzi o podobnych zainteresowaniach z całego świata. Zglobalizowany świat wydaje się nie mieć granic i proponuje nam tysiące możliwości. Co sprawia, że kobiety z jednej wsi nadal chcą się ze sobą spotykać, rozmawiać, współpracować, czasem bawić?
Kobiety ze wsi nie zaczęły się organizować jedynie dlatego, aby dzielić się przepisami czy kultywować tradycję. Dla nich ważne jest również wyjście z domu, zadbanie o siebie, spotkanie z innymi kobietami. Spotkania międzypokoleniowe i wymiana doświadczeń sprawia, że tradycja łączy się z nowoczesnością. Zawsze powtarzam, że wiele Kół to bardzo nowoczesne organizacje, często pełnią rolę małych inkubatorów przedsiębiorczości. Panie sprzedają swoje produkty w internecie, pokazują tam swoją działalność, organizują wyjazdy dla mieszkańców swoich wsi, półkolonie dla dzieci, a także duże festiwale promujące lokalne tradycje i kulturę.
Płaskowicka uruchomiła i wprawiła w ruch Kół Gospodyń Wiejskich, a dzisiaj, można powiedzieć, że Gembicka daje im nową energię?
Współpracując z wieloma Kołami i obserwując ich energię i zapał, mogę powiedzieć, że to ja czerpię od nich siłę do dalszego działania. Na każdym kolejnym spotkaniu, przekonuję się o ich ogromnej solidarności, gotowości do pomocy i działania na rzecz mieszkańców ich regionu. A moim zadaniem jest, by je w tym wspierać. Często panie mówią mi, że cieszą się że ktoś sobie o nich przypomniał. Przy nowelizacji ustawy o Kołach Gospodyń Wiejskich niektórzy posłowie i senatorowie pytali po co ta ustawa, po co wspierać Koła i czy przeznaczenie w tym roku 40 mln zł na ich działalność jest potrzebne. Zawsze odpowiadam wtedy w jeden sposób - zapraszam na spotkanie z paniami, aby zobaczyć co robią, ile radości daje im działalność, jak cała gmina korzysta z ich aktywności, jak wygląda prawdziwe społeczeństwo obywatelskie i działalność społeczna.
Pamiętam, przed kilkunastu laty miałem jako pisarz spotkanie z Kołem Gospodyń Wiejskich. Było pyszne ciasto, serdeczna atmosfera, na końcu wspólne śpiewanie. Jakie kobiety tworzą dzisiaj Koła? Czy są one atrakcyjną ofertą dla kobiet młodych, takich jak Pani? I czy można nadal liczyć na zebraniu na domowe wypieki?
"Tam warto spędzić wakacje". Izabela Wolniak o polskiej wsi
Domowe wypieki dalej są podstawą każdego spotkania. W spotkaniach Kół, do których należy wiele młodych kobiet, kobiety uczestniczą nie tylko z ciekawości, ale z potrzeby wymiany myśli i organizacji ciekawych wydarzeń dla dzieci i lokalnej społeczności. Przekrój wiekowy jest naprawdę rożny, ale trzeba przyznać, że pojawia się coraz więcej młodych kobiet, które z miast przeniosły się na wieś. Każde Koło ma swoją specyfikę i ulubione obszary na których się skupia. My w ministerstwie nie jesteśmy od tego, żeby odgórnie narzucać im czym mają się zajmować, możemy jedynie wspierać ich funkcjonowanie i pokazywać jakie są możliwości.
Dlaczego kobiecie, która wyjedzie do dużego miasta i znajdzie pracę w zagranicznej korporacji (często kosztem życia osobistego) media związane z opozycją mówią, że jest kimś lepszym, od swojej koleżanki, która pozostała na wsi i prowadzi gospodarstwo z mężem?
Taka opinia jest ogromnie krzywdząca dla kobiet, które zdecydowały się zostać w swoich rodzinnych miejscowościach. To, że decydują się w nich pozostać, nie świadczy o braku ambicji. Wręcz przeciwnie. W wielu przypadkach decydują się podjąć pracę w lokalnych, często rodzinnych przedsiębiorstwach, jak również rozwinąć swoje własne działalności i tym samym przyczynić się do rozwoju swojego regionu. Nie rozumiem też stygmatyzowania kobiet, które decydują się poświecić macierzyństwu, a nie karierze - a niestety w internecie często można się z tym spotkać. Nie rozumiem takiego podejścia - z jednej strony dużo mówi się o prawach kobiet, z drugiej potępia się to, że podjęły taką, a nie inną decyzję odnośnie swojej drogi życiowej.
Podczas konwencji Forum Młodych PiS w Lublinie prezes Jarosław Kaczyński podpisał się pod ustawą antydyskryminacyjną, która da narzędzie do walki z nierównym traktowaniem kobiet w pracy. Na ile ten problem dotyczy polskiej wsi?
Ta ustawa ma na celu wyrównanie kolejnych nierówności i przywrócenie sprawiedliwości w wynagradzaniu wszystkich pracowników. Problem ten dotyczy zarówno kobiet w mieście, jak i na wsi. Jest wiele takich miejscowości, gdzie możliwości zatrudnienia są ograniczone. Osoba, która czuje się dyskryminowana ze względu na płeć albo w sytuacji kiedy pracodawca nie płaci jej za nadgodziny, nie ma możliwości zmiany miejsca pracy. Często jest to jedyna firma lub instytucja w danej miejscowości, a nie ma autobusu czy pociągu aby szybko dotrzeć do innej gminy czy miasta, gdzie możliwości na rynku pracy są większe. Dlatego jako Prawo i Sprawiedliwość wdrożyliśmy takie programy jak fundusz dopłat do przywracanych połączeń autobusowych czy Program Kolej Plus - to także są działania, które wyrównują szanse.
Tymczasem współczesna lewica mówi językiem wielkomiejskich feministek, dla których największym problemem kobiet wydaje się być potrzeba swobody aborcji i zwalczanie kościoła katolickiego. Czy kiedyś usłyszymy głos kobiet z Kół Gospodyń Wiejskich?
Kobiety, w zależności od miejsca zamieszkania, od tego jaką drogę życiową wybiorą, mają różne perspektywy. Codziennie mierzą się z innymi problemami. Kobiety na wsi niekiedy całkowicie poświęcają się życiu rodzinnemu i nie ma w tym nic złego. Wychowują dzieci, wnuki, prowadzą gospodarstwa. Dla nich problemem może być to, że przy drodze do szkoły nie ma chodnika i dzieci muszą iść poboczem, co naraża je na niebezpieczeństwo. Problemem może być również brak komunikacji publicznej w danej miejscowości, w sytuacji gdy najbliższa apteka jest oddalona o kilkanaście kilometrów, a starsze kobiety nie mają samochodu i nie mają jak tam same dojechać. Niestety niektóre środowiska polityczne bagatelizują te problemy, albo w ogóle nie zwracają na nie uwagi.
Koła gospodyń wiejskich otrzymają wsparcie z budżetu państwa
Kobiety z Kół Gospodyń Wiejskich są coraz bardziej aktywne, często potrafią zawalczyć z lokalnym samorządem o sprawy ważne dla ich miejscowości. Są już dziś rzecznikami lokalnej społeczności.
Jest Pani orędowniczką rządowego wsparcia dla Kół Gospodyń Wiejskich. Jaką rolę mogą spełniać Koła w przyszłości? Czy znajdą się w nich nowe liderki konserwatywnego ruchu kobiet?
Koła Gospodyń Wiejskich stają się małymi inkubatorami przedsiębiorczości, w których działa wiele ambitnych kobiet, chętnych do rozwoju i podejmowania nowych działań. Dzięki swojej działalności przyczyniają się w ogromnym stopniu do rozwoju lokalnej społeczności. Wspierają samorządy w rozwoju swoich małych ojczyzn, co jest znaczącą częścią rozwoju gospodarczego kraju. Już teraz są lokalnymi liderkami, a mam nadzieję, że będą też wychodzić na poziom krajowy, kandydować do Sejmu czy Senatu i tam walczyć o sprawy dla nich ważne.
Rozmawiał Miłosz Manasterski