Elżbieta Barszczewska zmarła 14 października 1987 roku.
- Spojrzenie na aktorstwo mojej matki zdominowały role, które wyróżniały liryzmem, delikatnością i słodyczą, a przecież ona nie była taka w życiu. Była normalną, nienawidzącą czułostkowości, powściągliwą kobietą, która bardzo dzielnie znosiła cierpienie. Taki jest właśnie rozdźwięk pomiędzy jej rolami a życiem prywatnym - wspomina syn aktorki Juliusz Wyrzykowski w reportażu Wojciecha Markiewicza "Elżbieta Barszczewska. Jeszcze jedna historia".
Trudne dzieciństwo
Elżbieta Barszczewska przyszła na świat 29 listopada 1913 roku w Warszawie.
- Była owocem miłości już dojrzałego wtedy i żonatego Witolda z niezamężną Heleną Marią Szumską, stryjeczną siostrą Marii Dąbrowskiej – opowiadał o swojej ciotce Igor Strojecki na antenie Polskiego Radia. - Jej dzieciństwo było bardzo trudne i skomplikowane. Wychowała ją matka, ojciec bywał tylko od święta - dodał.
16:52 23.09 repo ok.mp3 O tym, jaka aktorka była prywatnie wspomina jej syn Juliusz Wyrzykowski i krewny Igor Strojecki. Reportaż Wojciecha Markiewicza "Elżbieta Barszczewska. Jeszcze jedna historia". (PR, 24.09.2013)
Elżbieta Barszczewska z matką Marią Heleną Szumską. Źródło: Polona/Domena publiczna
Po ukończeniu Państwowego Gimnazjum Żeńskiego imienia Marii Konopnickiej, Barszczewska planowała zapisać się do Szkoły Nauk Politycznych, jednak ostatecznie zdecydowała się wstąpić do Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Tam też poznała swojego przyszłego męża reżysera Mariana Wyrzykowskiego, z którym miała syna Juliusza, również aktora.
Na scenie Barszczewska zadebiutowała 3 października 1934 roku rolą Heleny w "Śnie nocy letniej" Wiliama Szekspira w reżyserii Leona Schillera. W ten własnie sposób rozpoczęła się niemal czterdziestoletnia współpraca artystki z Teatrem Polskim.
Spektakl został pozytywnie odebrany przez publiczność i zagwarantował młodej aktorce kolejne angaże, w tym w Teatrze Narodowym i Teatrze Nowym. Do wybuchu II wojny światowej Barszczewska wystąpiła między innymi w "Dziadach" Adama Mickiewicza w reżyserii Schillera (1934), "Wielkim człowieku do małych interesów" Aleksandra Fredry w reżyserii Aleksandra Zelwerowicza (1935) i w "Tessie" Jeana Giraudoux w reżyserii Aleksandra Węgierki (1936). Ostatnia z wymienionych sztuk cieszyła się tak wielką popularnością, że łącznie była wystawiana ponad dwieście pięćdziesiąt razy.
U Lejtesa, Gardana i Waszyńskiego
Na wielkim ekranie Barszczewska po raz pierwszy pojawiła się w 1934 roku, będąc jeszcze studentką Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej. Zagrała wówczas drobną rólkę – kobietę na dansingu – w komedii Michała Waszyńskiego "Co mój mąż robi w nocy…". Na przełom w karierze musiała jednak jeszcze poczekać - nastąpił on dopiero dwa lata później, gdy aktorka zagrała Stefcię Rudecką w melodramacie Heleny Mniszkówny "Trędowata" w reżyserii Juliusza Gardana i Netę Twardowską w "Panu Twardowskim" Henryka Szaro.
- W kinie była uosobieniem pewnej delikatności, niewinności, czyli tego, co jest u źródeł kobiety, której można zaufać. Taka była Barszczewska. Człowiek ją oglądał i myślał sobie "Boże, żeby to się tylko nie stłukło" – mówił ze śmiechem aktor Ignacy Gogolewski w audycji Joanny Sławińskiej z cyklu "Kulturalna Jedynka".
28:56 barszczewska.mp3 Krewny słynnej aktorki Igor Strojecki, jej syn Juliusz Wyrzykowski, aktor Ignacy Gogolewski i historyk filmu Stanisław Janicki omawiają dorobek artystyczny Elżbiety Barszczewskiej. Audycja Joanny Sławińskiej z cyklu "Kulturalna Jedynka". (PR, 1.01.2014)
Elżbieta Barszczewska w jednej ze scen filmu "Trędowata" Juliusza Gardana z 1936 roku. Źródło: NAC/Domena publiczna
Role przyniosły Barszczewskiej wielką popularność, a fani - jak wspominał na antenie Polskiego Radia jej siostrzeniec Igor Stryjecki - zaczęli ją nazywać najpiękniejszą warszawianką.
W 1937 roku aktorka ponownie wystąpiła u Waszyńskiego - w "Znachorze" według powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza zagrała żonę i córkę profesora Rafała Wilczura granego przez legendarnego Kazimierza Junosza-Stępowskiego. W tym samym roku wcieliła się również w postać Bronki w adaptacji powieści Poli Gojawiczyńskiej "Dziewczętach z Nowolipek" w reżyserii Józefa Lejtesa.
Nie był to jednak ostatni raz, gdy współpracowała ze słynnym reżyserem - w 1938 roku wystąpiła w jego "Granicy" będącej ekranizacją powieści Zofii Nałkowskiej o tym samym tytule oraz w filmie historycznym "Kościuszko pod Racławicami".
- Jej talent wspaniale błyszczy w filmie "Granica". Zupełnie inne, ale też już ze znamionami pewnej charakterystyczności, są "Dziewczęta z Nowolipek". Występuje tam wiele wspaniałych aktorek i aktorów, ale zapamiętuje się właśnie Elżbietę Barszczewską. Miała w sobie tajemnicę. Gdy tylko pojawiała się na ekranie, przykuwała uwagę tym "czymś" - mówił historyk filmu Stanisław Janicki w audycji z cyklu "Kulturalna Jedynka".
Czasy wojenne i powojenne
Podczas okupacji niemieckiej Barszczewska pracowała w Warszawie jako kelnerka między innymi w kawiarni "U Aktorek". Jednocześnie aktywnie uczestniczyła w podziemnym życiu teatralnym miasta - w 1942 roku pojawiła się chociażby w przedstawieniu "Irydion" Zygmunta Krasińskiego wystawionym w mieszkaniu scenografa teatralnego i teatrologa Jana Kosińskiego. Po upadku Powstania Warszawskiego trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd udało jej się wydostać i uciec do Łodzi.
17:53 Elżbieta Barszczewska.mp3 Elżbieta Barszczewska mówi o swojej drodze do teatru, o pracy nad rolą, a także wspomina czasy okupacji. Audycja Anny Retmaniak z cyklu "Portret słowem malowany". (PR, 22.07.1972)
W 1945 roku ponownie weszła w skład zespołu Teatru Polskiego i 17 stycznia 1946 roku zagrała w "Lilli Wenedzie" Juliusza Słowackiego w reżyserii Juliusza Osterwy. Odtąd aż do śmierci występowała na tamtejszych deskach teatralnych, tworząc niezapomniane kreacje między innymi Infantki w "Cydzie" Stanisława Wyspiańskiego (1948) i Salomei w "Horsztyńskim" Juliusza Slowackiego (1953) w reżyserii Edmunda Wiercińskiego, a także Amelii w "Mazepie" Słowackiego w reżyserii Romana Zawistowskiego (1958). W latach 1962-1965 grała również w Teatrze Narodowym.
Elżbieta Barszczewska jako Infantka w "Cydzie" Edmunda Wiercińskiego. Źródło: NAC/Domena publiczna
Mimo że przed wybuchem II wojny światowej chętnie występowała na wielkim ekranie, po wojnie stanęła przed kamerą tylko raz - w 1977 roku zagrała w "Rytmie serca" Zbigniewa Kamińskiego.
Ze sceną Barszczewska pożegnała się w 1981 roku przedstawieniem "Wspomnienie" Murrela Johna w reżyserii Jana Bratowskiego. Sześć lat później zmarła i została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
jb