W księgarniach można już kupić pierwszą obszerną monografię , a w zasadzie wywiad-rzekę, który przeprowadził z Grzegorzem Rosińskim Patrick Gaumer. - To nie był mój pomysł, ale spodobał mi się. Zawsze, gdy rysuję towarzyszy mi refleksja, że najciekawsze w tym, co robię, są te wszystkie wspomnienia, przemyślenia, które przychodzą do mnie w trakcie pracy. Dla mnie najciekawszy jest sam proces tworzenia, a nie skończone dzieło. Ta książka to próba opowiedzenia właśnie o tym - wyjaśnił rysownik.
Rosiński rysował od dziecka. Będąc uczniem liceum publikował swoje pierwsze komiksy w harcerskim piśmie "Korespondent wszędobylski". - Nie znoszę słowa "artysta", bo kto to jest artysta? To twórca, który osiągnął odpowiedni poziom, a twórca to osoba, która coś tworzy, zachowując przy tym świadomość i przyjemność dziecka. Często twórcy wstydzą się tego, że mają w sobie dziecko, bo może ktoś powie, że jacyś tacy niedorozwinięci, choć mają siwe brody. Wszyscy moi koledzy twórcy są dziećmi w środku, bo po to, aby tworzyć nowe światy, trzeba mieć w sobie dziecko i bawić się jak dziecko - stwierdził.
- Są tacy twórcy, którzy potrafią bawić się ciągle tą samą zabawką. Ja taki nie jestem. Chcę się bawić na nowo, zachowując ten sam stan ducha. To tak jakbym siedział w piaskownicy i budował zamki w piasku, ustawiał tam figurki żołnierzy i rycerzy wycięte z papieru, budował sceny, robił teatr. Chcę wrócić do zabawy z dzieciństwa, dlatego przeglądam teraz swoje stare prace, ale również, np. XIX-wieczne drzeworyty Gustawa Dore, które fascynowały mnie w dzieciństwie. Staram się ciągle ewoluować. Nie chcę wpaść w manierę, bo to pułapka. Jestem i chcę być ciągle ciekawy świata, tak jak ciekawe świata jest dziecko - zaznaczył.
"Od tej pory byłem chory na komiks"
Grzegorz Rosiński zapytany o to, dlaczego zaczął rysować komiksy, odpowiedział, że po prostu ich wtedy w Polsce nie było. - Komiks nie istniał w tej części Europy, ja też go nie znałem. Trafiłem przypadkiem na kartkę z pisma "Vaillant" z 1949 roku. Od tej pory byłem wręcz "chory na komiks". Uświadomiłem sobie, że rysując mogę opowiadać całą historię tak, jakbym pisał książkę, kręcił film, czy wystawiał sztukę w teatrze i że mogę to robić sam, nie potrzebuję do tego bogatego producenta, wystarczy kartka i ołówek - wytłumaczył.
Pierwsze komiksy Rosińskiego, te rysowane w czasach szkolnych, to z jednej strony adaptacje powieści Juliusza Verne'a, czy Roberta Louisa Stevensona, z drugiej opowieści, które stworzył sam od początku do końca. - Rysowanie do czyjegoś scenariusza to dla ilustratora zwyczajna rzecz, po prostu ilustruje się tekst, a ja jestem ilustratorem. Po studiach przez wiele lat robiłem ilustracje do książek. Uwielbiałem to. Zresztą już jako małe dziecko robiłem ilustracje do wysłuchanych słuchowisk radiowych. Tworzenie dobrych komiksów to żmudna praca. Dlatego tak ważna jest dla mnie praca z profesjonalnymi scenarzystami - podkreślił.
W 1968 roku Rosiński dostał propozycję rysowania zeszytów "Kapitana Żbika". - To był świetny komiks, za którym stał świetny kryminał. Gdy trafiłem do wydawnictwa "Sport i Turystyka" pani redaktor powiedziała: "panie Grzegorzu, dobrze, że pan przyszedł, szukaliśmy pana, bo pan podobno kiedyś rysował komiksy i wie jak to się robi. Niech pan spojrzy, o tutaj takie dymki są, gdzie się wpisuje dialogi". Było mi bardzo miło, więc nic nie mówiłem, tylko uśmiechałem się, bo nie chciałem jej sprawić przykrości, tym, że to wszystko przecież wiem. W Polsce, wtedy w latach 60. dopiero uczono się, co to jest komiks - opowiedział.
"Relaks to był prawdziwy fenomen"
Niecałe 10 lat później Rosiński współtworzył legendarny magazyn "Relaks". - To był prawdziwy fenomen. To był pierwszy magazyn komiksowy w tej części Europy - wskazał. Przyznał, że trudno było do niego znaleźć autorów. - Szukaliśmy ich w Czechach, na Węgrzech, ale w naszej części Europy, w tzw. demoludach, nie było komiksu. Ludzie, którzy próbowali go rysować i rysowali nie byli wydawani w swoich krajach. Gdy okazało się, że u nas w Polsce coś się dzieje w komiksie, zaczęli walić do nas drzwiami, oknami. To był dla nich zaszczyt opublikować coś w "Relaksie" - powiedział.
Sam Rosiński również publikował swoje prace w "Relaksie". To tam ukazała się pierwsza opowieść słynnego komiksu "Thorgal" o pochodzącym z gwiazd wychowanku wikingów do scenariusza Belga Jeana Van Hamme. - Pracując nad "Thorgalem", pracowałem równocześnie przy "Relaksie". Dlatego od początku postawiłem belgijskiemu wydawcy warunek, że zachowuję sobie prawa do ich publikacji w Polsce oraz w innych demoludach. Ustalałem to ze wszystkimi swoimi wydawcami na Zachodzie. Stąd "Thorgal" publikowany był w "Relaksie" - wyjaśnił.
Hamme napisał "Thorgala" specjalnie dla Rosińskiego. - Wytłumaczyłem Jeanowi, że ja nie mogę rysować historii współczesnej, bo nie znam dobrze tamtejszych realiów, tamtejszych ulic, samochodów, mody. Dodatkowo obowiązywała mnie cenzura. Dlatego powiedziałem, że możemy współpracować pod warunkiem, że będzie to zupełnie neutralna historia, ponadczasowa, ponadpolityczna, moralnie do zaakceptowania przez wszystkie kultury. Wyeliminowaliśmy wszystkie cechy, które normalnie daje się superbohaterowi. Bardzo ważny był dla mnie też język - jestem bardzo wrażliwy na wulgarność językową. Zastrzegłem również, że nie godzę się na nieuzasadnioną przemoc - oznajmił.
"Nie można kogoś nauczyć rysowania komiksów"
A co Grzegorz Rosiński doradziłby młodemu rysownikami, który chciałby zacząć rysować komiksy, a nie ma śmiałości, albo komuś, kto chce zacząć pisać scenariusze do komiksów, a nie wie, od czego zacząć. - Jeśli ktoś chce pisać scenariusze to niech zacznie od pisania sztuk teatralnych. Niech najpierw zbuduje całą swoją opowieść, następnie zastanowi się nad poszczególnymi scenami i pamięta przy tym, że ktoś je potem będzie rysował i to musi się dać narysować. Niech zmierzy się z dialogami - wskazał.
- Rysownik przede wszystkim musi bardzo dużo rysować. Gdy miałem zajęcia ze studentami powiedziałem im, że o komiksie zaczniemy rozmawiać dopiero na trzecim roku, przedtem będziemy szlifować dynamikę kompozycji, anatomię i psychologię postaci. Szczególnie trzeba się skupić na rysowaniu postaci. Opowiadając historię opowiadamy ją właśnie poprzez postacie. Tak jak reżyser, rysownik opowiadając historie musi ustawiać postacie, prowadzić je - orzekł.
- Można nauczyć kogoś wielu praktycznych umiejętności, ale nie można kogoś nauczyć rysowania komiksów. Opowiadanie obrazami nie jest naturalnym ludzkim sposobem komunikacji. Żeby to dobrze robić trzeba mieć to coś, taki szczególny dar. Jeśli się go nie ma, można rysować bardzo ładne obrazki, tyle, że one nie będą się kleić, układać naturalnie w opowieść - ocenił.
- Rysując trzeba czerpać z siebie, nie zapominać o tym, że to, co powstaje musi być czytelne i wiarygodne. Nie może być nadmiaru ekspresji, nie może być przerostu formy nad treścią. Reżyser Kazimierz Dejmek mówił młodym aktorów: "mnie nie chodzi o to byście grali prawdziwie, ale o to, by to wyglądało jak prawdziwe". Tak samo jest z rysunkiem - stwierdził rysownik.
PAP, kk