Zmarł Neil Armstrong (1930-2012)
1 lipca 1969 roku jako pierwszy człowiek postawił stopę na globie innym niż Ziemia. 500-600 milionów ludzi na całym świecie obserwowało z zapartym tchem, jak schodzi po drabince na spacer po Srebrnym Globie.
Podobno atronauta długo zastanawiał się, jak powinien przebiec jego pierwszy meldunek z powierzchni Księżyca. Wiadomo było, że słowa pierwszego człowieka na Księżycu tak czy siak przejdą do historii – musiał zatem powiedzieć coś specjalnego. W tak ważnym momencie trudno także o „bon-motową” kreatywność, więc przemowa została przygotowana już wcześniej. Ostatecznie Armstrong zdecydował się na historyczne już stwierdzenie „To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości” (That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind).
Kolejny meldunek z Księżyca dotyczył warunków: Neil zameldował, że poruszanie się po powierzchni Księżyca nie jest problemem (absolutely no trouble to walk around). Po 15 minutach do Armstronga dołączył Buzz Aldrin, szokując widownię godnymi kangura skokami (potem okazało się, że wykonywał specjalne badania grawitacji). Opisał on dla Ziemian powierzchnię Księżyca, po raz pierwszy widzianą z tak bliska.
Armstrong dwukrotnie poleciał w kosmos. Po raz pierwszy w 1966 roku jako dowódca misji Gemini 8, która nieomal skończyła się katastrofą. To spokojowi Armstronga załoga zawdzięczała powrót na Ziemię.
W 1969 roku znów był w kosmosie. Misja Apollo 11 miała przejść do hidtorii. Trudno uwierzyć, ale do końca nie było wiadomo, czy astronautom wystarczy paliwa na powrót. Moc komputera pokłądowego Apollo była taka jak dzisiejszych kalkulatorów. Ale udało się. Astronauta spędził na Księżycu 2 godziny i 32 minuty. Buzz Aldrin, który mu towarzyszył, tylko 15 minut mniej. W 1971 roku, dwa lata po sukcesie Apollo 11, odszedł z NASA i podjął pracę wykładowcy na University of Cincinnati. Uczył przez niemal dekadę.
Uporczywie odmawiał udzielania wywiadów i rozdawania autografów. - Nie chcę być żywym pomnikiem - mówił. Podczas gdy Buzz zmagał się z traumą postksiężycowej sławy i alkoholimzem, Neil ze spokojem powrócił do normalnego życia.
- Neil był jednym z największych amerykańskich bohaterów - powiedział w specjalnym oświadczeniu prezydent USA Barack Obama. - Nie tlyko naszych czasów, ale wszech czasów.
Urodził się w 1930 roku w amerykańskim stanie Ohio. Już w szkole średniej zainteresował się sztuką pilotażu. Jego młodzieńcza pasja miała okazać się przeznaczeniem: w NASA początkowo był pilotem-oblatywaczem samolotów z napędem nadźwiękowym. W końcu został astronautą.
Armstrong dwukrotnie poleciał w kosmos. Po raz pierwszy w 1966 roku jako dowódca misji Gemini 8, która nieomal skończyła się katastrofą. To spokojowi Armstronga załoga zawdzięczała powrót na Ziemię.
W 1969 roku znów był w kosmosie. Misja Apollo 11 miała przejść do historii. Trudno uwierzyć, ale do końca nie było wiadomo, czy astronautom wystarczy paliwa na powrót. Moc komputera pokładowego Apollo była taka jak dzisiejszych kalkulatorów. Ale udało się.
Podobno atronauta długo zastanawiał się, jak powinien przebiec jego pierwszy meldunek z powierzchni Księżyca. Wiadomo było, że słowa pierwszego człowieka na Księżycu przejdą do historii – musiał zatem powiedzieć coś specjalnego. W tak ważnym momencie trudno także o "bon-motową" kreatywność, więc przemowa została przygotowana już wcześniej. Ostatecznie Armstrong zdecydował się na historyczne już stwierdzenie "To jeden mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości" (That's one small step for [a] man, one giant leap for mankind).
Kolejny meldunek z Księżyca dotyczył warunków: Neil zameldował, że poruszanie się po powierzchni Księżyca nie jest problemem (absolutely no trouble to walk around). Po 15 minutach do Armstronga dołączył Buzz Aldrin, szokując widownię godnymi kangura skokami (potem okazało się, że wykonywał specjalne badania grawitacji). Opisał on dla Ziemian powierzchnię Księżyca, po raz pierwszy widzianą z tak bliska.
Astronauta spędził na Księżycu 2 godziny i 32 minuty. Buzz Aldrin, który mu towarzyszył, tylko 15 minut mniej. W 1971 roku, dwa lata po sukcesie Apollo 11, odszedł z NASA i podjął pracę wykładowcy na University of Cincinnati. Uczył przez niemal dekadę.
Neil Armstrong w 2010 roku
Uporczywie odmawiał udzielania wywiadów i rozdawania autografów. - Nie chcę być żywym pomnikiem - mówił. Podczas gdy Buzz zmagał się z traumą postksiężycowej sławy i alkoholizmem, Neil ze spokojem powrócił do normalnego życia.
Zmarł 25 sierpnia 2012 wskutek komplikacji wynikłych po operacji serca, jakiej poddał się 7 sierpnia 2012 roku. Miał 82 lata.
- Neil był jednym z największych amerykańskich bohaterów - powiedział w specjalnym oświadczeniu prezydent USA Barack Obama. - Nie tylko naszych czasów, ale wszech czasów.
(ew/BBC/CNN)
Amstrong na Księzycu:
Tak wyławiano z Oceanu załogę Apollo 11: