- Działało też trójstopniowe szkolnictwo i podziemne teatry, a w regularnych wydawnictwach publikowano nie tylko legalne wyroki sądów. Drugiego takiego państwa nie było nigdy w całej Europie - dodał jeden z gości Hanny Marii Gizy. - Działała też na przykład Komórka "Zachód". Jej cel stanowiła inwentaryzacja ziem zachodnich, które po zwycięstwie miały być włączone do Rzeczypospolitej jako rodzaj reperacji - dodał prof. Piotr Niwiński, odpowiadając na pytanie jednego ze słuchaczy.
Propozycję kontynuacji walki i oporu metodami konspiracyjnymi sformułowano już na spotkaniach między władzami cywilnymi Warszawy (prezydent Stefan Starzyński) a Radą Obrony stolicy (gen. Juliusz Rómmel oraz gen. Michał Tokarzewski-Karaszewicz) 25 września 1939 roku. W nocy z 26 na 27 września powstała w oblężonej Warszawie Służba Zwycięstwu Polski - konspiracyjna organizacja wojskowa. 13 listopada 1939 roku została przekształcona w Związek Walki Zbrojnej podlegający Rządowi RP na uchodźstwie. Polska, choć znajdowała się pod okupacją, posiadała legalny i uznawany na arenie międzynarodowej rząd rezydujący w Londynie. Istniały Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie oraz podziemna Armia Krajowa, której liczebność w 1944 roku mogła sięgnąć nawet 380 tysięcy. W Warszawie mianowano Delegata Rządu na Kraj w randze wicepremiera.
Skąd wzięły się te struktury? Dużą rolę odegrali uczestnicy kampanii wrześniowej, ale kluczowe znaczenie miały powstające masowo oddolne organizacje konspiracyjne. Trzeci rozmówca Hanny Marii Gizy - prof. Grzegorz Mazur zaznaczył jednak, że nie do końca było to "pospolite ruszenie", polemizując jednocześnie z mitem o nieprzygotowaniu II Rzeczpospolitej do prowadzenia wojny. - Już w latach 20. zaczęto tworzyć siatkę dywersji pozafrontowej na wypadek tego rodzaju konfliktu zbrojnego. Niestety na skutek eksterminacji lub wywózek inteligentów przez obu okupantów jej skuteczność została znacząco osłabiona - wyjaśnił.
Niektórzy historycy zarzucają Polskiemu Państwu Podziemnemu nieskuteczność. Uczestnicy dyskusji w audycji "Klub Ludzi Ciekawych Wszystkiego" przyznali, że jego słabością był fatalny stan uzbrojenia. Bronią dysponowało zapewne nie więcej niż 10% żołnierzy Armii Krajowej. Kogo należy za to winić? Odpowiedzi na to pytanie dostarczają szacunki zrzutów broni przez aliantów, którzy w sumie dostarczyli Armii Krajowej nie więcej niż jeden wagon uzbrojenia.
- W 1943 roku polski delegat w Waszyngtonie przedstawił polskie zapotrzebowanie w tej materii - przypomniał prof. Grzegorz Mazur. - Anglosasi chcieli jednak uniknąć konfliktu naszego podziemia z nadciągającymi już oddziałami Armii Czerwonej. Odpowiedzieli więc, że ziemie polskie znajdują się w strefie operacyjnej wojski radzieckich i do nich powinna być skierowana prośba. Oczywiście wiedzieli dobrze, że nasz rząd, w związku z mordem katyńskim, nie utrzymują stosunków dyplomatycznych z ZSRR. A stało się to półtora roku przed Jałtą... - podsumował.
mm/ag