Na mocy porozumienia Cornelius Gurlitt zwróci dzieła pochodzące z rabunku dokonanego przez Niemców. W zamian za to, oddane zostaną mu prace wcześniej zarekwirowane, do których nie ma roszczeń. Podczas śledztwa podatkowego w 2012 roku w domu kolekcjonera znaleziono około 1400 dzieł. Według władz, ponad 450 z nich może pochodzić z rabunków dokonanych w czasie wojny.
Niemiecka sekretarz stanu ds. kultury Monika Gruetters powiedziała, że zawarte porozumienie tworzy podstawę do "sprawiedliwego rozwiązania" problemu. Minister sprawiedliwości Bawarii Winfried Bausback podkreślił, że "cały świat zastanawia się, jak Niemcy rozwiążą ten problem". - To dobra odpowiedź na te oczekiwania - ocenił.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.
Pochodzenie obrazów bada od jesieni powołany przez rząd w Berlinie zespół ekspertów. Nie wykluczają oni, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W zeszłym tygodniu w Berlinie polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odebrał od swojego niemieckiego odpowiednika obraz "Schody pałacowe". XVIII wieczne arcydzieło pędzla Francesco Guardiego zostało zrabowane z Polski w czasie II wojny światowej. Ostatnio znajdowało się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie, a do naszego kraju wróciło dzięki staraniom polskiej strony.
mr, IAR, PAP