- To, że zaangażował się pokojowo przeciw reżimowi, spowodowało, że jego twórczość nie mogła funkcjonować na scenach. W jakimś sensie go zepchnięto w kierunku polityki - opowiadał w Dwójce Jacek Sieradzki, redaktor naczelny miesięcznika "Dialog".
Havel po latach wrócił sztuką "Odejścia", która na pewno miała zabarwienie autoironiczne. Dotyczyła prezydenta, który żegna się z władzą. Po odejściu od polityki nie zatrzymał się na pisaniu, w 2010 roku zdecydował się przenieść "Odejścia" na ekran. Wystąpił także w ciepło przyjętym dokumencie "Obywatel Havel".
Václav Havel wywodził się z znanej rodziny czeskich filmowców, jak mówił, reżyserowanie było największym marzeniem jego dzieciństwa. - "Odejścia" mówią o znikczemnieniu polityki. Większość jak usłyszy takie zdanie, powie, że przecież każdy wie, że polityka jest nikczemna. A Havel wywodził się z innych czasów i nie bardzo chciał się z tym pogodzić. To jest pewna wartość tej dramaturgii - ocenia Sieradzki.
Wiele lat wcześniej, gdy w 1982 jako opozycjonista siedział w praskim więzieniu, Samuel Beckett poświęcił Havlowi swoją sztukę zatytułowaną "Katastrofa". W niej zwykła sytuacja próby scenicznej rozbuchuje się do kosmicznych rozmiarów.
- To był szalenie znaczący gest, zwłaszcza, że Beckett takich gestów nigdy nie robił - mówi Sieradzki - Był całe życie nieprawdopodobnie lakoniczny w swoich wypowiedziach, nie zabierał głosu w sprawach publicznych, a już nigdy w sprawach partykularnych. Dla Havla było to pewnie coś nieprawdopodobnie ważnego. Jeden z największych pomników XX wieku się ku niemu pochylił.
usc