Jeszcze kilka lat temu panowało przekonanie, że jest to niemal równoznaczne z podpisaniem wyroku na siebie, a przynajmniej na swój portfel. - Teraz jednak wygląda to inaczej. Brazylijczycy zdali sobie sprawę, że można na tym zarobić dobre pieniądze i zajęli się oprowadzaniem turystów po fawelach - wyjaśniła Agata Błoch, Fundacja Terra Brasilis. Oprowadzanie to zresztą za duże słowo. Transakcja jest prosta: Brazylijczycy przyjmują pieniądze, a w zamian wprowadzają turystów do faweli i gwarantują im bezpieczeństwo.
Fawela w Rio De Janeiro, foto: ROBERT JAEGER/PAP/EPA
Za jedną z najgroźniejszych dla turystów faweli w Rio De Janeiro, uważa się Rocinha. Po zmroku lepiej tam nie wchodzić, jeśli nie zna się kogoś z miejscowych. - Ale za dnia spokojnie można ją zwiedzić. Oczywiście za drobną opłatą. To o tyle interesujące, że można na własne oczy zobaczyć warunki, w jakich żyje brazylijska biedota i to jest doświadczenie dosyć wstrząsające - mówi Błoch.
PRZECZYTAJ: Mistrzostwa świata w otoczeniu faweli
Andre, rodowity Brazylijczyk mieszkający od siedemnastu lat w Polsce, podkreśla ciekawą specyfikę, jaką rządzą się fawele. - Niektóre z nich z zewnątrz wyglądają koszmarnie. Brud, brak kanalizacji, łazienek. Człowiek jest zwyczajnie wystraszony widząc to pierwszy raz. Ale już w mieszkaniach wszystko się zmienia, są telewizory, dvd, konsole i warunki nie odbiegające wcale od średniej w krajach Europy.
Więcej o fawelach - kwestiach bezpieczeństwa, wpływie Michaela Jacksona na wzrost turystyki, kosztach, na które trzeba się przygotować, wybierając do Brazylii - w materiale z audycji "Zmiennicy".
ac/ag