- Z nauką gry było trudno, nie było nut ani nagrań. Zaczynałem w Orłowinach koło Łagowa grą na piszczałce na pastwisku, chodząc za krowami. Po wojnie w 1947 roku przenieśli nas pod Opatów. To były ciekawe lata - nie było radia czy telewizorów, nie było skąd brac melodii, żeby się ich nauczyć. Wiejscy muzykanci byli zazdrośni, strzegli swoich tajemnic. Jak już mieli kogoś uczyć, to pytali "za ile?".
Młody Stanisław rozpoczął naukę gry na klarnecie. Pierwsze nauki pobierał u znanego w okolicy kapelmistrza Józefa Grudnia w Opatowie.
- Wciskałem się na siłę i zacząłem grać na weselach. Kiedyś wesela były duże, około pięciuset gości na każdym. W czasie odpustu odbywały się w naszej okolicy aż trzy zabawy. Wcześniej wszystkie kapele prezentowały się przed kościołem, na sumie, żeby ludzie chcieli iść na ich potańcówkę – dorzucił lider Kapeli Witkowskich z Opatowa.
- Dużo w świętokrzyskiem było kapel, teraz już nie ma żadnej. Były klarnety, niemieckie akordeony, przed wojną - guzikówki. Graliśmy walce, tanga, walce angielskie, fokstroty, powiślaki, no i polki i oberki na przedzie - podsumował repertuar swojej kapeli muzyk.
Zapraszamy od odsłuchania całości wspomnień Stanisława Witkowskiego, klarnecisty, trębacza, saksofonisty, najstarszego z braci Witkowskich, założyciela niezwykle popularnej w regionie świętokrzyskim rodzinnej kapeli braci Witkowskich.
***
Tytuł audycji: Źródła
Rozmawiał: Kuba Borysiak
Gość: Stanisław Witkowski (muzyk, zalożyciel Kapeli Witkowskich)
Data emisji: 5.12.2018
Godzina emisji: 15.15
gs/at