Dudy polskie różnią się budową w zależności od regionu. Te podhalańskie są czterogłosowe. Oznacza to, że w przebierce są 3 kanały, do każdego po stroiku – „treści”, do tego piszczałka burdonowa, tzw. bąk, z osobnym stroikiem. Informacje na temat budowy „kozy” Budz czerpie z wielu źródeł. Od ojca nauczył się naturalnych sposobów garbowania skóry. Wiedzę opiera także na budowie własnych dud, stworzonych przez śp. Tomasza Skupnia, budowniczego dud z Kuźnic. Skupień stworzył około pięćdziesięciu instrumentów, stroiki robił jeszcze z czarnego bzu przez co instrument był podatny na zmiany pogody, kapryśny.
- Próbuję uzyskiwać różne wiadomości. Oczywiście nikt nie chce się podzielić... Albo inaczej – nikt nie wie! Ja zawsze miałem jedno pytanie: gdzie jest menzura stroika? Jak to się przelicza? W piszczałce mam długość, znając parametry idzie to obliczyć. Tu cały czas robimy to metodą dedukcji.
Wpisuję całą swoją wiedzę do zeszytu, bo chcę kiedyś w życiu opublikować taką książkę, żeby inni już się nie siłowali szukaniami w sieci. Budowa instrumentu byłaby tam opisana, opatrzona rysunkami i moimi spostrzeżeniami. Andrzej Budz
Zapewne dlatego tak niewiele osób wytwarza dudy na Podhalu. Piotr Majerczyk, Szymon Bafia (który napisał pierwsze kompendium wiedzy na temat tego instrumentu „Dudy podhalańskie. Tajemniczy instrument przeszłości”), powoli także Krzysztof Siuty to właściwie jedyni czynni budowniczy dud podhalańskich. Andrzej Budz swojej „kozy” jeszcze nie zrobił. Na razie zbiera wiedzę. Kiedy poczuje, że ma jej dostatecznie dużo, zbuduje swój instrument.
- Oczywiście, wpisuję to wszystko do zeszytu, bo chcę kiedyś w życiu opublikować taką książkę-pamiętnik, żeby inni już się nie siłowali szukaniami w sieci. Budowa byłaby tam opisana, opatrzona rysunkami i moimi spostrzeżeniami - dodaje z zapałem muzyk.
Andrzej Budz najbardziej lubi grać na dudach ze złóbcokami. Te dźwięki przenoszą go w inną przestrzeń: „Nie wiem, czy tylko mnie to tak zahetuje. Grając, czuję jakbym się przeniósł 200 lat wstecz, na halę…” – mówi rozmarzony.
Chłopcy, kto tak będzie grać, jak ja się pominem?
Poza instrumentami dętymi, Budz gra również na skrzypcach. Początkowo uczył się od starszego kuzyna. Ten, pomny słów znanego skrzypka, Jana Walusia Budza: „chłopcy, kto tak będzie grać, jak ja się pominem?” postanowił przekazać wiedzę młodszemu rodzeństwu. Wkrótce całkiem spora paczka chłopaków uczyła się góralskiej nuty pod okiem starszego kolegi. Młody Andrzej Budz wciąż nie miał jednak własnych skrzypiec. Los rzucił mu je pod nogi, dosłownie. Pod stopy, przechadzającego się po nowotarskim targu, dziadka Budza spadły z jednego ze straganów skrzypce. Instrument był w opłakanym stanie, ale dzięki temu udało się go kupić tanio, po czym, własnym sumptem, odrestaurować.
Budza zaczęto powoli zapraszać na kolejne grania. Wkrótce trafił też do pracowni lutniczej Jana Bobaka. Zainspirowany, nie mógł oderwać oczu od pracy lutnika. Spytał o możliwość praktykowania u mistrza i tak zaczęła się jego kariera lutnicza. Pierwsze skrzypce, na wzór Stradivariusa, stworzone już prawie dwadzieścia lat temu, do dziś towarzyszą Andrzejowi Budzowi, choćby podczas gry na rodzinnych imprezach.
POSŁUCHAJ: Andrzej Budz gra na dudachźródło: Piotr Baczewski/Muzyka Zakorzeniona
Zapomniani Kazimierscy Laureaci – zespół z Letnina
Zespół z Letnina był laureatem pierwszej nagrody za wykonanie ballad w roku 1987. Tworzyły go wówczas kobiety przesiedlone ze wsi Milatycze, na zachodzie Ukrainy. Śpiew w zespole był dla nich szansą powrotu do rodzimej tradycji i pomógł w utrwaleniu rodzimych pieśni.
W rozmowie, przeprowadzonej również w 1987 r., śpiewaczki opowiadały m.in. o dawnych obrzędach ze swojej wsi. Słuchacze podcastu dowiedzą się, czym była „dola” i dlaczego plotło się ją z barwinku czy jak narzeczeni jechali drzewiej do ślubu.
Śpiewaczki z Letnina wspominały także o symbiozie w jakiej żyli Polacy i Ukraińcy. Przed rokiem 1939 nie było między nimi animozje, żyli w sąsiadując dom w dom, niejednokrotnie pobierali się.
Malowane wietnamską cytrą
Dzisiejsze „Źródła” rozpoczął Tri Nguyen, młody przedstawiciel tradycyjnej muzyki wietnamskiej, grający na cytrze dan tranh, do jego muzyki wróciliśmy i pod koniec audycji. Cytra występuje w wielu miejscach świata w kilkunastu wariantach. W Europie znana była na dworach szlacheckich i mieszczańskich domach. Przede wszystkim jednak cytra znana jest w Azji.
Tri Nguyen ukończył konserwatorium w klasie fortepianu w Sjgonie, następnie uczył się w Paryżu. Od dziecka jednak studiował grę na cytrze dan tranh pod okiem wietnamskiego mistrza. To życie w dwóch światach – muzyki Zachodu i Wschodu – skutkuje fantastycznymi rozwiązaniami muzycznymi w utworach Tri Nguyena. Legenda mówi, że „tranh” oznacza „malarstwo”. Dlatego gra na wietnamskiej cytrze to malowanie dźwiękiem.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadziła: Maria Baliszewska
Gość: Andrzej Budz (multiinstrumentalista, budowniczy instrumentów z Podhala)
Data emisji: 27.10.2020
Godzina emisji: 15.15
mg