W niedzielę 25 lipca, odbyły się w Przysusze 61. Dni Kolbergowskie. Magdalena Tejchma i Kuba Borysiak rozmawiali z uczestnikami i laureatami przeglądu.
»» Posłuchaj wywiadu z Bogusławą Grzywą, laureatką przeglądu 61. Dni Kolbergowskich ««
Zdzisław Kwapiński, który Dni Kolbergowskie odwiedza od kilkudziesięciu lat był mile zaskoczony ustawionymi pod sceną dechami. „To jest to! Muzyka rządzi się takimi prawami, że jak ktoś gra, nogi same chodzą – trudno jest nie tańcować! A na bruku tańcuje się trudno” – mówił muzykant. Wspominał także o współpracy z Warszawskim Kombo Tanecznym, a ta układa się wspaniale! Już 31 lipca jej efekty będzie można usłyszeć na Pl. Defilad w Warszawie.
„Oj Gawędy, Gawędy, marny ród, marny ród! Anie piją gorzały, tylko miód, tylko miód” – podśpiewywał Władysław Gawęda (urodzony w 1930 roku), którzy do Przysuchy – jak zawsze – przyjechał z żoną - Danutą. Małżeństwo Gawędów prawdopodobnie nie opuściło żadnego z przysuskich przeglądów. Przyjeżdżają odkąd się zaczęły, po dziś dzień. Gawędowie sa małżeństwem od 62 lat! Pamiętają jeszcze Piotra Gana – dokumentalistę i folklorystę, który nagrywał ich dla Radia Kielce. Repertuar, na który składa się ponad 90 pieśni mają spisany w zeszycie. Przejęła go po nich jedna z wnuczek. Śpiewa. Tradycja nie zaginie.
Piotr Bińkowski gra na harmonii po Tadeuszu Lipcu:
- Ja w ogóle jestem akordeonistą. Ale akordeony są wykluczone z takich konkursów. Dwa lata temu dostałem tę harmonię po Tadziu. Próbuję sobie na niej zagrać. Niektórzy mówią, że coś tam wychodzi. Wczesniej grałem na akordeonie i klawiszach muzykę rozrywkową. Teraz mam trzyosobową kapelkę tradycyjną. Zawsze mnie to pociągało. Mój dom rodzinny był przepełniony śpiewem! – zwierzył się harmonista. Od dziecka słyszał melodie ludowe, również dzięki Kapeli Braci Tarnowskich… mieszkających 500 metrów od jego domu.
Jan Tarnowski z Domaniowa (syn perkusisty Kapeli Braci Tarnowskich) na swojej „trzyrzędówce” ma pięknie wymalowane imię nazwisko i miejscowość. Instrument był robiony na zamówienie, przez lubelskiego wytwórcę.
- Może jest jeszcze nierozegrana, bo dopiero drugą dużą imprezę gra. Niektórzy mówią, że i trzy lata trzeba czekać, żeby głos harmonii wydobył się w pełni! Jak były żniwa i tatuś nie mógł jechać na wesele czy chrzciny, to sadzał mnie i jechałem szkolnie, ze stryjami. Nabijali się ze mnie na weselach, robili mi kawały, śmiali się ludzie – wspominał Tarnowski – Człowiek miał to już w genach. W muzyce jestem chowany od maleńskości!
Czy Kolberg słuchałby disco polo?
Dni Kolbergowskie w Przysusze to ważne święto dla twórców i piewców rodzimego folkloru. Choć niewątpliwie było tak i tym razem, nie zabrakło głosów krytyki. W tym roku w programie Dni Kolbergowskich znalazła się bowiem nie tylko muzyka in crudo, ale i disco polo oraz pop. Występy gwiazd obu gatunków wpłynęły na formę przeglądu – musiał zostać zakończony do godziny 15.00. By zwolnić scenę, muzykanci zmuszeni byli skracać swoje występy. Czy disco polo wiodło prym na Dniach Kolbergowskich w Przysusze? Czy to naturalna ewolucja nurtu muzyki ludowej? Jak patrzą na to sami zainteresowani – przedstawiciele muzyki tradycyjnej, wiejscy muzykanci?
Muzycy ludowi w głównej mierze to są osoby, które grają z serca. Wyczuwam taki dysonans: muzyka ludowa, która powinna być clou programu, zostaje zepchnięta na margines. Jeden z uczestników przeglądu Dni Kolbergowskich
W oczy rzuca się wyraźne przeciwstawianie disco polo muzyce tradycyjnej. Dla muzykantów z pewnością nie jest to kontynuacja ich rodzimego gatunku. Z jednej strony wiejscy muzycy przejawiają dozę tolerancji dla „muzyki młodzieży” (jak mówią o disco polo). Jednak, gdy skonfrontować ten nurt z muzyką tradycyjną, pada zarzut o sztuczność polskiej popsy.
- Na pewno na korzyść zmienił się anturaż na przeglądzie. Disco polo mi nie przeszkadza, sam czasem gram. Ale nie powinno się mieszać disco polo z folklorem. Folklor obroni się sam – mówi muzykant z przekonaniem – kilka lat temu przyjechał zespół Brygidy Sordyl z Beskidu. Wszyscy świetnie się bawili. Tak trzeba! Pokazać folklor z innego regionu. Nie trzeba używać jakichś sztuczności.
- Łączenie tych dwóch nurtów mi się nie podoba. Są zupełnie inne. Muzyka ludowa przebija o 500% muzykę disco polo. Tam są dwa-trzy akordy, „bam, bam, bam”, nic więcej się nie dzieje – dodaje inny reprezentant ludowego nurtu – Widzę większą głębię w muzyce ludowej.
- To jest do pieruna nie podobne! Na nas dadzą grosze. Ale, że to lubimy, to się jedzie. Bo co? Czy ludzie na wsi lubią disco polo? Nie lubią! Jak mi czasem wnuczka włączy disco polo, to ani w domu, ani na podwórku nie mogę sobie miejsca znaleźć. Po przeglądzie powinna być potańcówka. Bo jak my poumieramy, to młodego pokolenia tu nie będzie – mówi rozemocjonowana uczestniczka Dni Kolbergowskich.
Inny muzykant bardzo klarownie widzi Dni Kolbergowskie jako święto muzyki tradycyjnej:
- Nie ten czas! Święta muzyki ludowej nie powinno się łączyć z disco polo!
- Przyznaję rację koledze – podłapuje kolejny – to święto Kolberga, województwa radomskiego.
- Nie powinno się łączyć takiej muzyki z disco polo! To zupełnie inna muzyka! – dodaje pierwszy muzykant – Przecież można było przełożyć to na inny dzień.
- Młodzież lubi disco polo, ale jest tu też trochę starszych, którzy też chcą się pobawić – zastanawia się jego znajomy – Ci krytykują tę muzykę, tamci – tamtą muzykę… ale nie powinno się tego łączyć…
- Muzyka powinna łączyć, a nie dzielić! – dodaje rozjemczo pierwszy.
Słyszymy też opanowany głos, stwierdzający fakt:
- Świat generalnie to jest komercja. – Po czym dodaje – To jest oczywiście pewien rynek. Ale tych dwóch rynków muzycznych nie można łączyć, bo wychodzi fałszywy wniosek, że muzyka disco polo jest tożsama z muzyką ludową. To jest fałsz. Dzisiejsza organizacja… po prostu jest bez sensu. – Wzdycha – Powiem więcej, muzycy ludowi w głównej mierze to są osoby, które grają z serca. Wyczuwam taki dysonans: muzyka ludowa, która powinna być clou programu, zostaje zepchnięta na margines.
Ponadto w audycji:
Zaproszenie: W ramach Festiwalu Dziedzictwa Kresów w cerkwi św. Paraskewy w Radrużu k. Lubaczowa wystąpi grupa śpiewacza Suplikanci. Co usłyszymy o 19.00? „Polskie pieśni religijne śpiewane w XIX w. (i wcześniej) przeciw zarazie i za jej bytności zachowały się wśród społeczności katolickich w tradycyjnych, ludowych wariantach. Przekazywano je z pokolenia na pokolenie wraz ze wspomnieniem czasów, w których były ludziom potrzebne, i z myślą o czasach, gdy będą potrzebne znowu”
Muzyka Korsykańskiego zespołu L’alba.
Podczas Dni Kolbergowskich Magdalena Tejchma rozmawiała z: Piotrem Bińkowskim, Janem Tarnowskim z Domaniowa, Krzysztofem Rokicińskim, Stanisławem Kotkowskim ze Strzałkowa, Zdzisławem Kwapińskim ze Zwolenia, Bogusławą Grzywą i jej siostrą Barbarą Kietlińską z Gałek Rusinowskich, Danutą i Władysławem Gawędami z Wysokiej.
***
Na audycję "Źródła" we czwartek (29.07) w godz. 15.15-16.00 zaprasza Magdalena Tejchma.
mg